Małe ciemne kuleczki. Przez niektórych używane jako namiastka pieprzu czarnego. Są to owoce korzennika lekarskiego które jego „odkrywca” – Krzysztof Kolumb pomylił z pieprzem czarnym.
Jak wspomniałem smak podobny ma do pieprzu, zapach zaś do goździków. Myślałem że obędzie się bez tagu afrodyzjak ale jednak nie.. W ludy Ameryki uznawały ziele angielskie podane razem z kakao jako środek który „rozpalał święty ogień rozkoszy seksualnej”..
W kuchni
Używam go obowiązkowo w gulaszu i marynatach do mięsa. Polecam zagotowanie kilku liści laurowych, ziaren pieprzu i ziela angielskiego w 2 szklankach wina i 2 wody. Do tego 2 łyżki soli – gdy marynata wystygnie dodać 2dkg soli peklującej na 1kg mięsa (szynki lub łopatki wieprzowej) i marynować mięso przez 7 dni, codziennie obracając. Następnie ugotować (bezpiecznie 1,5 godziny na 1kg mięsa) w osolonej wodzie z niewielkim dodatkiem wcześniejszych przypraw. Szynka rewelacyjna!
Ziela angielskiego dodaję również do curry oraz nalewek. W przypadku wędlin i mięs – dodaję go zawsze na początku gotowania, w całości. Do niektórych sałatek zmielone na wierzch, podobnie do szpinaku – mielę je i odparowuję mrożony szpinak posypany tą przyprawą.
W internecie znalazłem i sprawdziłem sos sporządzony z rosołu (szklanka), pieprzu, cebuli (1 szt), mąki (łyżka), skórki cytrynowej (z 1 cytryny), czerwonego wina (kieliszek) i kilku ziarenek pieprzu angielskiego – istotnie dobrze komponuje się z podrobami.
Uwaga – ziele angielskie jest mocne w smaku więc szybko dominuje nad innymi przyprawami. Poza tym przedawkowanie powoduje problemy żołądkowe