Owoc. Dziwne? Papryka w końcu jest owocem – zielonym, żółtym i czerwonym – i z niego wytwarza się przyprawę chili. Smak – od ostrego do „jasna-cholera-gdzie-jest-hydrant”. A za wszystkim stoi kapsaicyna. Związek ten ponoć powoduje wytwarzanie endorfin a więc możliwe jest że przy dużych dawkach chili możliwe jest uśmierzenie bólu a nawet wywołanie przyjemności. Jakoś nie widziałem błogości na twarzach uczestników corocznego konkursu gdzieś w USA w zjadaniu papryki chili…
Jegomość o nazwisku Scoville stworzył skalę która mierzy ostrość papryki. Najostrzejsza to odmiana Habanero. Dopiero daleko daleko w tyle widac pieprz. Chili jest również dobrym przeciwutleniaczem. Radzi sobie z wolnymi rodnikami więc jeżeli chcesz zachować zdrowie i młody wygląd – dodawaj go do swoich potraw.
Co w kuchni?
Klasyka – gulasze wszelkiej maści, chili con carne, dodatek do fasolki po bretońsku, wszelkiego rodzaju strączków, cielęciny, drobiu a czasem i zup (polecam pomidorową).
Najlepiej dodawać do potraw tuż przed podaniem bo chili smażone robi się gorzkie – podobnie jak czosnek.
Jeżeli masz dostęp do świeżego chili możesz z łatwością samodzielnie je ususzyć. Po prostu nawlecz je na sznurek i powieś na nad kuchnią. Z czasem strąki zeschną i będą się nadawały do przyprawiania.
Uwaga
Chili jest bardzo ostre. Sam kiedyś zatrułem się kapsaicyną. Przy kontakcie ze śluzówką nosa może wywołać podrażnienia i opuchnięcia. Zatarcie oczu lub otwartej rany to chyba jeden z najgorszych scenariuszy. Koniecznie spłucz dużą ilością tłustego mleka (jeśli go nie masz – zrób blenderem miks szklanki ciepłej wody z łyżką oleju) – kapsaicyna jest nierozpuszczalna w wodzie, ale w oleju i alkoholu owszem. Natychmiast zgłoś się do okulisty (albo lekarza pierwszego kontaktu).