Przejdź do treści

Zakwaszenie organizmu – dlaczego jest groźne i skąd się bierze?

Dziś o równowadze kwasowo-zasadowej oraz o tym, jak bardzo jest ważna dla naszego zdrowia – i życia. Temat ten jest zupełnie pomijany we wszystkich artykułach na temat zdrowia i zdrowego stylu życia, osobiście nie znalazłem nawet jednego tekstu w dziale ze zdrowiem dowolnego pisma kobiecego na ten temat. A szkoda – bo zachwiana równowaga kwasowo-zasadowa powoduje mnóstwo chorób i sprawia że ludzie czują się po prostu źle.

Co to jest równowaga kwasowo-zasadowa?

Kwasy i zasady to dwa przeciwieństwa. To czy jakaś substancja jest kwasem czy zasadą, czy może jest obojętna opisuje wskaźnik potencjału wodorowego opisywany skrótem pH. Czysta woda w temp. 25 stopni ma pH równe 7. O jonach wodorowych i wodorotlenowych nie będę przynudzał – wystarczy, że powiem, że jeśli coś ma pH mniejsze niż 7 to znaczy, że ma odczyn kwasowy, a jeśli większe niż 7 – odczyn zasadowy.

Krew ludzka ma pH 7,4 – jest lekko alkaliczna (zasadowa) i taką jej równowagę należy utrzymywać. W takim środowisku wszystkie procesy fizyko-chemiczne zachodzące w ludzkim ciele przebiegają optymalnie. Jeśli pH krwi spadnie poniżej 6,9 pH (kwasica) albo wzrośnie do 7,9 (zasadowica) człowiek umiera. To podobnie jak z temperaturą ciała – najlepsza to 36,6 stopnia Celsjusza – niższa to wyziębienie, wyższa to gorączka, które, gdy trwają długo – mają zgubny wpływ na organizm.

Objawy zakwaszenia

Jeśli budzimy się rano ze złym samopoczuciem, jeśli ciągle jesteśmy niewyspani, życie od rana wydaje się nam dość ponure, jeśli miewamy nieokreślone bóle głowy, czasem jakieś skłonności do apatii to jest to dowód przekwaszenia organizmu. To tylko fragment objawów, dlatego warto jest sprawdzić czy nasz organizm nie jest zakwaszony.

W przypadku zakwaszenia organizmu kwaśny staje się również mocz, dlatego najpopularniejszym sposobem badania kwasowości organizmu jest… sikanie na papierki lakmusowe (do kupiena w każdej aptece), a później porównywanie wyniku ze skalą kolorów. Kwaśny mocz ma swoje zalety – przy pH poniżej 5 hamuje rozwój wszystkich bakterii w układzie moczowym. Ta właściwość wykorzystywana jest też w przetwórstwie spożywczym. Na przykład do kiszenia ogórków i kapusty:)

Lista objawów zakwaszenia jest dużo większa, a główną przyczyną tego stanu rzeczy jest nadmierne spożywanie produktów zakwaszających.

Co zakwasza, a co alkalizuje?

Organizm zakwasza to, co w dziejszym świecie cywilizowanym zjada się w ogromnych ilościach: wszystkie przetwory mączne, kasze, chleb, cukier, kawa, herbata (z wyjątkiem zielonej), alkohol, wszystkie napoje gazowane. A mięso? O tym za moment.

Tłuszcze są w większości obojętne, niektóre (oliwa z oliwek) ma działanie alkalizujące.

Zasadowo działają natomiast wszystkie warzywa i niektóre owoce. Najsilniej – buraki, czarne porzeczki, cytryny, wiśnie, marchew i śliwki. Wyjątkiem jest groch, który zakwasza.

Co z tym mięsem? Mięso czy nabiał są zagadnieniem odrębnym w tej kwestii, choć w większości mediów znajdziesz informację, że silnie zakwaszają organizm. Osoby, które mają większe pojęcie o biochemii białek (czyli głównego składnika) wiedzą o tym, że aminokwasy i proteiny mają właściwoście amfoteryczne.

To znaczy, że w obecności silnych kwasów działają zasadowo, a w obecności silnych zasad – kwasowo. To możliwe dzięki temu, że w ich składzie znajdują się jednocześnie grupy kwasowe i zasadowe. Stąd, choć indeks czerwonego mięsa jest wysoki (kwasowe) to wcale nie znaczy, że po jego strawieniu w konkretnym organiźmie zostanie on zakwaszony proporcjonalenie – w bardzo zakwaszonym organiźmie to mięso zadziała jak zasada obniżając zakwaszenie. Oczywiście nie do poziomu neutralnego – po prostu ciało będzie mniej zakwaszone. Jeśli interesuje Cię bardziej „naukowe” objaśnienie amfoterycznych właściwości białek zobacz tę pracę.

Jak przyrządzać posiłki zachowując równowagę alkaliczną?

To trudne. Głównie z tego powodu, że indeksy kwasowości są znacznie wyższe w mięsie (mimo amfoteryczności) niż ich „przeciwieństwo” w roślinach. Czyli trudniej neutralizować kwas z mięsa zasadami z warzyw. Np. 100g wieprzowiny ma indeks 286, i żeby go zrównoważyć burakami (które mają indeks zasadowy 89) trzeba by dać ponad 3x więcej buraków do tej potrawy. 100g śledzia (115) trzeba zneutralizować aż 2,3kg (!!!) cebuli (ma indeks zasadowy 5). Hmmm.. takiej porcji śledzia w cebuli chyba bym nie zjadł…

Indeksy kwasowości/zasadowości budowane są wyłącznie w oparciu o chemię więc trudno jest ocenić jak zakwasi/zalkalizuje organizm jakieś mięso czy nabiał, jeśli osoba jest bardzo zalkalizowana czy zakwaszona.

Czy więc budowanie zrównoważonych posiłków jest w ogóle możliwe? Dlatego jeśli chodzi o nawyk żywieniowy (a nie o dietę, która może być stosowana krótko) ja preferuję dietę wysokotłuszczową. Oliwa z oliwek alkalizuje, a tłuszcz zwierzęcy (smalec) jest obojętny a mięso – jak napisałem – nie wpływa istotnie na zakwaszenie. Z dodatkiem warzyw, można zrobić sycący posiłek, który zachowuje rówowagę.

Możesz oczywiście też przejść na dietę wegetariańską, bo ona doskonale alkalizuje, z uwagi na brak mięsa, oczywiście z założeniem że nie będziesz jeść chleba, produktów mącznych i cukru. Niektórzy uważają, że słowo „jarosz” pochodzi od słowa „jary” czyli rześki. Stąd opinie wszystkich wegetarian o tym, że bez mięsa człowiek czuje się lepiej – bo zachowuje lekko zasadowy odczyn krwi i całego organizmu.
Jeśli nie pasuje Ci ani tłuszcz ani bezmączny wegetarianizm możesz jeszcze zjadać…

Sproszkowane skorupki jaj

To przede wszystkim dostarczanie do organizmu sodu, potasu, magnezu i wapnia sprawia, że powstają zasady. I wszystkie warzywa mają te pierwiastki w różnym stężeniu.

Natomiast skorupki kurzych jaj mają ich ogromne ilości! Ważne – to muszą być jaja pochodzące od kur z domowego chowu – bez paszy. Jak je przygotować? Po ugotowaniu jajek zbieramy skorupki i gotujemy je jeszcze przez 10 minut. Następnie wyjmujemy, suszymy i mielimy na drobny pył w młynku do kawy. Wystarczy dodawać tego proszku na czubku noża do codziennego obiadu, a uchronimy organizm przed niedoborem mikroelementów oraz wieloma chorobami. Głównie przez dostarczanie łatwo przyswajalnego wapnia, który organizm pobiera z kości aby zrobić zasady do neutralizacji kwasów (o tym na końcu).

Drożdze, pleśniawki i kandydoza

W naszym ciele miliony różnych bakterii które o ile są w towarzystwie innych – pomagają nam. Ale jeśli na skutek np. terapii antybiotykami, bakterie zostaną zabite – pozostaje jedna znich, która normalnie zasiedla końcowy odcinek przewodu pokarmowego. Nazywa się Candida albicans i gdy nasz układ odpornościowy działa dobrze, jest niegroźna i pomaga trawić cukier, bo jest rodzajem drożdzy. Jeśli Candida się rozrośnie (bo inne organizmy wyginą) – wówczas staje się niszczycielem i wrogiem organizmu. Dodatkowo, jest tak sprytna, że może być jednocześnie i grzybem i bakterią dlatego tak trudno jej się pozbyć.

Drożdże do rozwoju potrzebują ciepła, wilgoci i cukru. Mając na uwadze to o czym pisałem wyżej, lubią środowisko zakwaszone i cukry proste. Nigdy nie rozwiną się w środowisku zasadowym i bez cukru. Kilka moich znajomych osób cierpiało na różne drożdzaki (charakterystyczny biały język i brzydki zapach z ust) i choć była to walka trudna, to da się ją wygrać za pomocą odkwaszenia organizmu. Jeżeli interesuje Cię temat kandydozy, polecam Ci ten artykuł.

Czy cytryna jest kwaśna?

Na koniec, kilka ciekawych informacji, o których nie każdy wie. pH wcale nie zależy od smaku. Nie każdy wie, że cytryna – choć smakuje kwaśno – działa alkalizująco. Inne cytrusy także – bo za kwaśny smak odpowiada niska zawartość cukrów, oraz witamina C i sole różnych kwasów. Np w pomidorach, ananasach czy cytrusach jest kwas cytrynowy, w jabłkach, pomidorach i śliwkach – kwas jabłkowy, w winogronach – kwas winowy, w truskawkach i wielu zielonych warzywach – kwas szczawiowy.

Po spaleniu większości takich kwasów powstają zasady, które alkalizują płyny ustrojowe. Z kolei coca-cola – choć słodka – ma odczyn pH 2 (to tyle samo ile kwas solny w żołądku!) – jest silnie zakwaszająca. Czasem lekarze zalecają ją na bóle brzucha u dzieci :)

Są pewne rodzaje soli kuchennych jak np. Sól Ciechocińska, które mają sporo „zasadowych” pierwiastków sprzyjających odkwaszaniu. To z tego powodu woda z ogórków kiszonych osolona taką solą staje się dobrym sposobem na sensacje poalkoholowe, podobnie jak krynicka woda Jan czy Zuber.

Organizm do pewnego momentu umie samodzielnie chronić się przed wysokim zakwaszeniem. Używa tzw. buforu wapniowego – pobiera wapń z kości i zębów, tworzy zasady i samodzielnie neutralizuje kwasy. Nie może tego robić w nieskończoność i stąd pojawiają się choroby reumatoidalne oraz osteoporoza, dlatego sproszkowane skorupki jaj są tutaj tak pomocne.

Jeśli szukasz takiego specyfiku, który by raz na zawsze odkwasił Twój organizm to niestety – nie da się tego załatwić „jednorazowo”. Są różne proszki alkalizujące, ale bez wyraźnej zmiany sposobu odżywiania (albo choć włączenia skorupek z jajek do diety), trudno będzie Ci utrzymać równowagę kwasowo-zasadową. Niestety, postęp cywilizacyjny sprawia, że ludzie permanentnie i stale zakwaszają swój organizm jedząc kwasotwórcze posiłki, co powoduje dyskomfort i podatność na choroby. Niestety, ludzie „zachodu” jedzą coraz więcej mięsa (i to chudego, bo jest „zdrowsze”), cukru i przetworzonej żywności. Zobacz, gdzie jest więcej otyłych: w USA, czy wśród Eskimosów na Grenlandii?

A na koniec: zakwaszenie nie występuje zupełnie u drapieżników, choć przecież zjadają wyłącznie mięso. Ale… zjadają swoje ofiary w całości – również z kośćmi, gdzie jest magazyn silnie alkalizujących mikroelementów.

Mam nadzieję, że zaczniesz zwracać teraz większą uwagę na to, co masz na talerzu. To już udowodnione, że osoby z zachowaną równowagą kwasowo-zasadową są przyjemniejsze dla otoczenia, radosne i pełne energii. Napisz mi komentarz, jeśli coś z tego tekstu było dla Ciebie szczególnie interesujące!

Dołącz do 581 subskrybentów!

Zapisz się na mój darmowy kurs emailowy a dowiesz się między innymi:

Ebook dla Ciebie
Ebook dla Ciebie

  • jak w sklepie odróżnić trujące ziemniaki od dobrych?

  • co gotować w domu, żeby oszczędzić czas

  • czemu podwyższony cukier jest większym problemem niż cholesterol?

  • które choroby możesz wyleczyć albo złagodzić dietą?

Dodatkowo otrzymasz bezpłatnie ebooka "52 skuteczne psychorady", który ułatwi Ci wpływanie na ludzi i lepsze życie!

1-2 maile w tygodniu pełne informacji, wskazówek i ciekawostek dotyczących jedzenia, gotowania i zdrowia.

Dołącz do 581 subskrybentów!

Zapisz się na mój darmowy kurs emailowy a dowiesz się między innymi:

Ebook dla Ciebie
Ebook dla Ciebie

  • jak w sklepie odróżnić trujące ziemniaki od dobrych?

  • co gotować w domu, żeby oszczędzić czas

  • czemu podwyższony cukier jest większym problemem niż cholesterol?

  • które choroby możesz wyleczyć albo złagodzić dietą?

Dodatkowo otrzymasz bezpłatnie ebooka "52 skuteczne psychorady", który ułatwi Ci wpływanie na ludzi i lepsze życie!

1-2 maile w tygodniu pełne informacji, wskazówek i ciekawostek dotyczących jedzenia, gotowania i zdrowia.

102 komentarze do “Zakwaszenie organizmu – dlaczego jest groźne i skąd się bierze?”

  1. Artykuł jest interesujacy.Czytałam na ten temat wiele publikacji,artykułów.Przydatna lektura dla ludzi ze stwierdzoną osteotenią ew.osteoporozą.

  2. Fajny artykuł i ciekawe porady. Z pewnością je wykorzystam, zwłaszcza teraz, kiedy wiem jak ważna jest równowaga kwasowo-zasadowa. Będę zwracała większą uwagę na to, co jem :)

    1. Fakt. Dla wielu ludzi dziwna jest kwaśna cytryna, która działa alkalizująco, oraz coca cola, która silnie zakwasza. Kiedyś czytałem w jakimś podręczniku akademickim o tym, jak szybko dokonują się zmiany w tętnicach kiedy krew jest zakwaszona. Uszkodzeniu ulegają zastawki żylne oraz ścianki naczyń krwionośnych bo działa na nie kwas. W efekcie, muszą się „uszczelniać” a to może spowodować złogi i zatory – to jeden z czynników odpowiedzialnych za miażdżycę. Na marginesie, pierwszym i najważniejszym są wolne rodniki, a nie jak się powszechnie propaguje – cholesterol. W uproszczeniu, cholesterol pojawia się w tętnicach właśnie po to, aby ratować i naprawiać (uszczelniać) komórki (błonę biologiczną).

  3. Bardzo dobry artykuł, dziękuję. Dwa dni temu usłyszałam po raz pierwszy o zakwaszeniu organizmu i tak od tej pory szperam po necie i czytam na ten temat różne informacje. A dzisiaj znajduję w mailu od Pana TEN właśnie artykuł :)….
    To takie zebranie tego o czym czytałam. Szkoda, że nieświadomie czynimy sobie tyle złego, bo przecież o TYM powinno się wiedzieć, i albo się do tego stosować albo świadomie „mieć to gdzieś”.

  4. Super artykul. Slyszalam takze sok z cytryny powinno pic sie co rano przed pierwszym posilkiem. Neutralizuje on wszelki, niestrawiony pokarm z poprzedniego dnia, utrzymujac zasadowe srodowisko, ta dieta jest nawet w stanie uchronic przed rakiem

    1. @Renata: z tym trawieniem resztek za pomocą cytryny to raczej mit. Pamiętaj, że w kwas w żołądku jest po to, żeby „rozpuścić” pokarm. Zasady nie są tak skuteczne jak kwas solny. Natomiast sok cytrynowy naczczo pobudza soki trawienne (kwas cytrynowy), stąd prawdopodobnie rodowód tego o czym piszesz. Natomiast faktem jest, że cytryna ma zbawienny wpływ na równowagę kwasowo-zasadową w naszym ciele.

  5. Jestem po rehabilitacji w Ciechocinku, korzystalam z cudnej diety CORO- antymiazdzycowa, 1.500 kalorii. Dlaczego taki wybor? Po prostu ujal mnie piekny zestaw roznych kolorow na talerzu, wcale nie musialam sie odchudzac, bo wazylam 53 a teraz 51 kg. Skorzystalam z okazji, bo w domu nie jestem w stanie przygotowac sobie az tyle surowek naraz, do tego bylo tylko bialko bez ziemniakow. Powiem, ze przez 4 tyg. czulam sie wspaniale, nie bylo zadnej zgagi, odbijania, trawienie super, do tego jeszcze lekkosc poruszania.
    Bedac w domu bede starala sie podtrzymac ten styl, jest to z korzyscia
    dla naszego zdrowia – polecam!

  6. a ja mam pytanie: ” czy gotowanie ma wpływ na PH warzyw ?”
    chyba kupię te papierki lakmusowe ….

    Pisze Pan że łatwo zakwasic organizm, a w odwrotna stronę tez tak łatwo mozna sobie zrobić krzywdę?

    1. Bez wątpienia poziom kwasowości/zasadowości się zmienia. Trudno powiedzieć w jaki sposób, bo zależy to między innymi od tego co jeszcze gotujemy w tym samym naczyniu, jaka jest woda (miękka/twarda), czy w garnku jest kamienny osad, czy woda jest osolona itp. Poza tym, wiele kwasów/zasad jest nietrwałych (utleniają się lub dzięki swojej aktywności szybko tworzą sole) a dodatkowo wysoka temperatura (tzw ciepło procesowe) wspomaga procesy chemiczne.
      Łatwo zakwasić organizm, ponieważ – jak napisałem – większość pokarmów spożywanych przez ludzi ma wysokie indeksy kwasowe (alkohol, cukier, mąka) zaś warzywa mają relatywnie niskie indeksy zasadowe (porównałem to w śledziach z cebulą). Oznacza to tym samym, że bardzo trudno jest „przegiąć” w drugą stronę tj. maksymalnie zalkalizować organizm ponieważ ilość spożywanych pokarmów roślinnych musiałaby być bardzo duża.
      Nie mniej jednak alkalizacja groźna dla zdrowia może się wydarzyć. Pamiętam opowiadania mojego szwagra, który jest rehabilitantem-masażystą w pobliskiej Krynicy Zdroju, o osobach, które przy 2-3 tygodniowych pobytach sanatoryjnych chciały „na zapas” napić się wody Zuber. Prowadziły – wbrew zaleceniom lekarza – dietę głodówkową i dużo piły Zubra, który tworzy dużo zasad. W efekcie kończyły z objawami zasadowicy.

  7. Wpadłam aby przestudiować przepis na biszkopta, gdyż frapował mnie jego rzut o podłogę. Tymczasem dodatkowo znalazłam arcyciekawy artykuł w temacie, który gnębił mnie od niedawna. Nigdzie nie przeczytałam tak jasno wytłumaczonego problemu i pokazanego w logiczny sposób. Dziękuję, bo tylko tak mogę wyrazić wdzięczność!

  8. Witam, już mam naprawiony komputer i śmiało komentarze mogę wysyłać – już nie znikną.
    Chcę na poprzedni temat o zasadowych i kwaśnych produktach. Zmierzam do tego, że zamiast sporządzać swoje mielone skorupki z jaj lepiej kupić OSTEOVIS Calcium + D3 – Suplement diety. Te tabletki są z oryginalnych skorupek jaj, przebadane na nie/obecność salmonelli oraz pochodzą od kur z wychowu pozaklatkowego. W opakowaniu jest 60 tabletek (na 2 miesiące) i u producenta kosztuje 10,00 zł + przesyłka np. 5 sztuk opakowań – 13,00 zł.
    Także w niektórych sklepach ze zdrową żywnością można nabyć, ale zbyt mało rozreklamowane, więc niejednokrotnie nie wiedzą o istnieniu tych tabletek.
    Podaję Ci producenta: Zakłady Chemiczno-Farmaceutyczne „VIS” Sp. z o.o., ul. św. Elżbiety 6a, 41-905 Bytom. „Wyguglujesz” sobie stronę i nawet telefonicznie można zamówić. Polecam, przynajmniej masz gwarancję, że te skorupki są takie, jak mają być.
    Wkrótce prześlę przepis na mój „inny” barszcz ukraiński – szybki a la Ela z osobnymi „szturanymi” acz pysznymi ziemniaczkami z cebulką.
    No i może coś jeszcze mi się przypomni.
    Bardzo Ci dziękuję za Twoje przekazy – jestem Ci wdzięczna. Oczywiście swoim „ludziom” porozsyłałam informacje o Twoim Newsletterze.
    Z pozdrowieniami – Ela Bilska

  9. Ciekawy i pomocny artykuł. Jednak nic nie wspomniałeś o związkach ketonowych, które są wskaźnikiem stanu zakwaszenia organizmu tzw. kwasicy metabolicznej. To m.in. grozi diabetykom, którzy mają niewłaściwie zbilansowaną dawkę insuliny do spożywanych pokarmów i vice versa. Kwasica metaboliczna jest bardzo niebezpiecznym zjawiskiem, które utrzymujące się długo prowadzi do poważnych zaburzeń funkcjonowania całego organizmu. Związki ketonowe powstają również podczas długotrwałego odchudzania i niedoboru pożywienia- co też jest warte wspomnienia.

    1. Iwono, rzeczywiście nie ująłem tematu ciał ketonowych we krwi – ale zrobiłem to świadomie bo temat ten jest bardzo rozległy, zwłaszcza w temacie obalenia mitu, jakoby ketoza była stanem niepożądanym u osoby bez schorzeń metabolicznych (cukrzyca). Ketony istotnie pojawiają się we krwi cukrzyków oraz w sytuacjach głodu. Choć nie do końca. Ketony nie powstają wówczas, kiedy w metaboliźmie biorą udział węglowodany. Wyeliminowanie węglowodanów (czyli dieta bogada w tłuszcz i białko) sprawia, że pojawiają się ciała ketonowe – mimo, iż organizm nie odczuwa głodu ketony są wytwarzane (w wątrobie).

      To takie sprytne wyjście natury z sytuacji, gdy dostępny jest tylko jeden rodzaj pożywienia (np. tak jak u Eskimosów, którzy nie mają dostępu do węglowodanów). Ciała ketonowe umożliwiają wyzwalanie energii w komórkach ciała. Są jedyną substancją poza glukozą, która może odżywiać mózg. Ketoza metaboliczna u niecukrzyków jest zjawiskiem pożądanym, mało tego – była zjawiskiem naturalnym dla człowieka i wszystkich zwierząt mięsożernych. To „cywilizowane czasy” sprawiły, że nasze organizmy odeszły od tego wzorca do stanu sytości (czasem permanentnej sytości) uzyskiwanej za pomocą diet bogatych w cukier i węglowodany. Tak na prawdę to ketoza utrzymywana na stabilnym poziomie za pomocą nawyków żywieniowych sprawia, że ludzie mogą być szczupli i pełni energii bez odwoływania się do aktywności fizycznej. Przyjmuje się, że przyjmowanie 6 jednostek chlebowych (ok 70g węglowodanów na dobę) jest wystarczające dla poprawnego przebiegu procesów krwiotwórczych a jednocześnie utrzymuje ciało w stanie lekkiej ketozy.
      Dziękuję Ci za wspomnienie o tym zjawisku. Postaram się wkrótce napisać o tym coś więcej :)

  10. Bardzo interesujący artykuł. Te informacje były mi potrzebne :)))))
    Cieszę się, że temat został ujety przystępnie i rzeczowo, jestem pod wrażeniem :)))))

  11. Woda? Alkaliczna zjonizowana woda, do picia,mycia, gotowania, prania, płukania itd.
    Czy używanie takiej wody np do picia o ph 9 i współczynniku redox -400, pomoże w utrzymaniu zasadowości organizmu?

    1. @Sylu: istotnie, użycie wody o takich parametrach pomoże zalkalizować organizm, jednak pod warunkiem, że woda nie będzie gotowana, ponieważ wówczas straci na wskaźniku REDOX. Osobiście jednak ostrożnie podchodzę do spożycia wody jonizowanej „sztucznie” tzn za pomocą modnych ostatnimi czasy urządzeń do jonizacji wody. Człowiek od początku swojej historii częściej pił wodę gruntową i rzeczną niż deszczówkę (która była jonizowana przez wyładowania atmosferyczne a nie „sztucznie”).

      Dla wyjaśnienia – redox to wskaźnik przedstawiający potencjał antyoksydacyjny wody i prezentowany jest w miliVoltach (mV) od minus 900 do plus 900. Woda obojętna ma 0mV. Niektóre badania mówią, że „zdrowa” woda o właściwościach uzdrawiających ma wskaźnik ujemny, a ta „szkodliwa” dodatni. Trudno jest zbadać jaki wskaźnik REDOX ma woda którą pijesz bo potrzebny jest do tego specjalny miernik ORP.

      Generalnie chodzi o to, że gdy w naszym organiźmie pojawiają się jakieś wolne rodniki ta woda pomaga je zneutralizować. Oto przykład wolnego rodnika: promienie ultrafioletowe ze słońca rozbijają cząsteczki tlenu O2 na dwa. Wówczas, tlen (O1) który znajduje się w powietrzu (w niewielkich ilościach, ale jednak), w naszych płucach łączy się z atomem wodoru pochodzącym z pary wodnej (H2O) i powstają dwa rodniki wodorotlenowe (OH). Ponieważ substancja ta jest niestablina chemicznie, będzie poszukiwać wolnego elektronu, z którym może się połaczyć. Kiedy znajdzie go w którejś z naszych komórek – wówczas następuje jej uszkodzenie. W taki sposób początkowany jest najszczęściej proces nowotworowy lub starzenie komórek.

      Woda, której wskaźnik redox wynosi -500 zawiera więcej atomów wodoru (np. H3o), dzięki czemu potrafi „związać” wolne rodniki – w powyższym przykładzie dodatkowy jon wodorowy dołączy się do rodnika wodorotlenowego i powstanie ponownie woda/para wodna H2O.

      Mimo to, ja osobiście nie jestem przekonany do spożywania wody specjalnie jonizowanej z powodów, o których już wcześniej wspomniałem, a w wielu przypadkach wskaźnik REDOX wykorzystywany jest przez firmy (głównie z branży MLM) tylko po to, aby na tym zarobić.

  12. Dziękuje za odpowiedz, myślę że sama różnica między wodą alkalizowaną powiedzmy o ph 9,5 i ORP -500 (oczywiście można to sprawdzić samodzielnie) a coca colą gdzie ph 2 i orp +500 daje do myślenia.
    Oczywiście nie jestem sprzedawcą jonizatorów, raczej zastanawiam się nad zakupem jakiegoś (kupiłem już taki prosty) muszę wykonać pomiary ph metrem i sam na sobie to przetestować :).
    Raz jeszcze dziękuje odp.

    1. @Sylu: oczywiście, że każdy napój przetworzony (nie tylko coca-cola – nawet napój izotoniczny) będzie miał dodatnie ORP. W zasadzie tylko czysta woda która została poddana jonizacji będzie miała ujemne. Przekazywanie elektronów odbywa się cały czas więc wskaźnik ten będzie z czasem zmierzał do zera, a po dodaniu innych pierwiastków może być dodatni. W moim przekonaniu woda źródlana lub ze studni jeśli jest świeża, ma lepsze parametry ORP niż kranówka dodatkowo jonizowana. Badań nad tym nie prowadziłem, to tylko moje domniemania fizyko-chemiczne.

  13. Artykuł super . Jednak natknęłam się na informacje z innego źródła, że nie powinno się gotować skorupek jaj tylko dokładnie umyć.Wysoka temperatura powoduje bowiem rozpad przyswajalnego wapnia organicznego na nieprzyswajalny wapń nieorganiczny, więc skorupek nie można gotować., Podaję link do źródła
    http://www.bioslone.pl/wapn-ze-skorupek-jaj

  14. Ja troche odbiegne od tematu, co Mistrz mysli o jonizowaniu powietrza? Sa w sprzedazy roznego rodzaju urzadzonka do tego typu procesu. Na ile warto w takie cuda sie zaopatrzyc ? Pozdrawiam

    1. Andrzeju, „Mistrz” jest ciągle uczniem, i to bez tyułów naukowych :)

      Jeśli chodzi o jonizatory powietrza, kiedyś miałem dość intensywną przygodę z takim urządzeniem, bodaj firmy Bioptron (zepter). Oto moje spostrzeżenia, które poczyniłem po wcześniejszej analizie tematu.
      Istotna jest jedna, bardzo ważna różnica. Mówimy o jonizatorze powietrza, a nie „OZONizatorze” – urządzeniu, które produkuje ozon. Jakieś 10-15 lat temu w Polsce bardzo popularne były bary tlenowe, w których ludzie mogli się inhalować ozonem. Ozon, aktywny tlen z dodatkowym jonem – zamiast dwóch cząsteczek (O2) ma trzy (O3). Nie od dziś wiadomo, że wystawianie się na duże dawki ozonu jest szkodliwe dla zdrowia (to swoisty wolny rodnik – w organiźmie, po spaleniu tlenu (wiązanie z węglem tworzy DWUtlenek węgla) pozostaje jeden aktywny jon tlenu, który musi się „z kimś” sparować i może prowadzić do uszkodzeń komórek lub tworzenia nienaturalnych lub toksycznych tlenków w procesie oddychania komórkowego związków chemicznych (nawet czadu CO). Ozonizatory odradzałbym każdemu i jeśli myślisz o nawilżaczu powietrza, to lepiej żeby to był taki bez ozonizatora.

      Druga sprawa to jonizacja.

      Nie ma wyraźnych faktów, które jednoznacznie stwierdzają, że powietrze jonizowane ujemnie w taki to a taki sposób ma taki to a taki wpływ. Jest to raczej pogląd czy opinia powstała na podstawie przesłanek np. ludzie w górach, przy wodospadzie czy nad morzem lub w lesie (gdzie powierze ma więcej jonów ujemnych) czują się lepiej niż w mieście czy na pustyni. O ile znamy to zjawisko ze strony fizyko-chemicznej a nawet biochemicznej, o tyle wpływ biologiczny i fizjologiczny ciągle jest jedynie przypuszczeniem. Dobra (choć nieco naukowa) rozprawa na ten temat jest tutaj (nie do kupienia niestety, ale dostępna w wielu bibliotekach, niekoniecznie uniwersyteckich)

      Okazuje się, że jony powstałe na skutek rozerwania cząsteczki wody (deszcz, wodospad, sztorm, nawilżacz powietrza) mają lepszą zdolność do przenikania do ciała człowieka (również przez układ oddechowy) i wywoływania pożądanych efektów (zaobserwowano działanie wzmocnienia układu odpornościowego) niż te które wyzwalane są elektrycznie (głównie przez jonizatory ostrzowe – w których z płytki „najeżonej” ostrzami lub igłami przeskakują iskry – małe „pioruny” rozbijając w ten sposób cząstki powietrza, tak jak dzieje się to podczas burzy). Tę właściwość wody – a dokładniej jej rozpylania w powietrzu – zaobserwował Philipp Lenard, który zauważył że przy rozbijaniu kropli wody na części, mniejsza z nich uzyskuje ładunek ujemny. Podczas deszczu czy przy fontannie ten proces dzieje się miliony razy na godzinę, więc ilość ładunków ujemnych w powietrzu jest wysoka – i czujemy się lepiej niż w „czystym” suchym powietrzu pustyni czy wybetonowanym centrum miasta.

      Podczas jonizacji elektrycznej również wytwarza się ozon (w przypadku dobrych jonizatorów jest go niewiele) jednak powstają naładowane ujemnie jony różnych pierwiastków, ponieważ powietrze składa się z różnych gazów (a że tlenu jest najwięcej, powstaje tównież najwięcej tlenków np tlenków azotu czy nawet węgla – czadu). Stąd jonizatory elektryczne – choć najpopularniejsze – mają najwięcej skutków ubocznych.

      Gdybym musiał jakiś wybrać to osobiście nie kupowałbym jonizatora elektrycznego ale termoemisyjny ponieważ nie emituje ozonu ani tlenków. Działa na zupełnie innej zasadzie a jego efektem jest rozbijanie cząsteczek wody (pary wodnej) w powietrzu (bo ileś tam procent jej w nim jest). Jony wytwarzane elektrycznie mają „krótszą” żywotność – zaraz po opuszczeniu jonizatora zmierzają do najbliższej rzeczy, naładowanej dodatnio, stąd w pobliżu takiego jonizatora zawsze jest pełno kurzu i brudu (na meblach, ścianie itp). Ten „myk” wykorzystują sprzedawcy właśnie po to, aby pokazać jak jonizator oczyszcza powietrze, co wcale nie jest zgodne z prawdą.

      Napisałem: gdybym musiał – bo nigdy go nie kupię. Z prostej przyczyny: jonizacja która jest wytwarza sztucznie (nawet najlepszą znaną technologią) ma zupłenie inną charakterystykę niż ta która codziennie odbywa się w przyrodzie podczas deszczu, burzy, spływu wody w górskim potoku albo… w toalecie czy podczas prysznica. Inna rzecz, że mieszkam w miejscu, które nie jest narażone na duże zanieczyszczenia, relatywnie blisko dużych lasów.

  15. „Nazywa się Candida albicans (…) jest tak sprytna, że może być jednocześnie i grzybem i bakterią.”

    Czy mógłby Pan wyjaśnić jakim cudem coś może być jednocześnie grzybem i bakterią?

    1. Zarówno grzyby jak i bakterie należą do rodziny saprotrofów – organizmów cudzożywnych, które pobierają energię z martwych szczątków organicznych rozkładając je do związków prostych. Dzięki temu mechanizmowy ludzka bioflora może metabolizować wiele złożonych substancji (np. wielocukry do monosacharydów, monosacharydy do alkoholu co robi właśnie Candida), a nawet produkować witaminy czy wyodrębniać mikroelementy o czym wspomniałem w tekście. Użyłem również pewnego uproszczenia pisząc „może być jednocześnie grzybem i bakterią”, bo czytelnicy bloga mogliby mieć trudność, gdybym opowiadał zawiłych systemach interakcji tego grzyba z bakteriami, dzięki którym może się zachowywać w ten dwoisty sposób. Badania pokazują, że przyczyną takiego dualnego zachowania może być synergia Candida z innymi bakteriami zasiedlającymi ciało człowieka (źródło, źródło, źródło).

      Znowu upraszczając: kiedy zachowuje się jak bakteria (korzysta z „techniki” otaczających bakterii), wówczas jego zarodki są transportowane wraz z krwią i płynami fizjologicznymi po naszym ciele (candida systemowa). Kiedy jakiś organ będzie szczególnie dobrym środowiskiem, grzyb zaczyna zachowywać się jak grzyb. Po prostu zapuszcza korzenie w otaczających ściankach (np. jamy ustnej, jelit, pochwy) powodując w ten sposób stany zapalne o podłożu grzybiczym. O ile z zapaleniem o podłożu bakteryjnym antybiotyki mogą sobie poradzić, to w przypadku zapalenia na tle grzybiczym może być bezskuteczny.

  16. Lepiej się wystrzegać aż takich uproszczeń, bo w przypadku lepiej zorientowanych czytelników może to odstraszać od dalszej lektury.
    Bakterie należą do zupełnie innego królestwa systematycznego niż grzyby. Nie posiadają jądra komórkowego ani mitochondrium (są prokariotami), natomiast grzyby są eukariotami (posiadają jądro komórkowe). To diametralna różnica.
    Zamiast pisać „może być jednocześnie grzybem i bakterią” można było napisać, że będąc grzybem wchodzi w interakcje z bakteriami, przez co potrafi oddziaływać na organizm w sposób bardziej złożony niż by się to mogło wydawać.

    Także następne uproszczenie, cyt. „Znowu upraszczając: kiedy zachowuje się jak bakteria (korzysta z „techniki” otaczających bakterii)”, jest moim zdaniem niepoprawne. Współbytowanie, czy przemieszczanie się grzybów razem z bakteriami ma świadczyć o zachowywaniu się „jak bakteria”?
    Bardzo daleko idące uproszczenie, to tak jakby twierdzić, że słoń zachowuje się podobnie jak człowiek, bo chodzi.

    Zwracam uwagę ponieważ uważam Pana materiały za inspirujące do głębszych przemyśleń i samodzielnego pogłębiania tematu (w szczególności doceniam podawanie źródeł) i sądzę, że unikanie nadmiernych uproszczeń podniesie użyteczność i wartość merytoryczną prezentowanych opracowań.

    1. @Dociekliwy70: dziękuję za krytyczny i rzeczowy komentarz. Oczywiście sam mam świadomość pewnych uproszczeń, których dokonuję i wiem, że mogą – dla osoby będącej ekspertem (lub mającej wystarczającą wiedzę) być niejednokrotnie wieloznaczne i mylące. Próbuję jednak pisać i używać języka popularnego i potocznego aby opisywać skomplikowane rzeczy po to, aby dotarły do większej ilości osób. Gdybym chciał opisać cykl Krebsa czy mechanizm beta-oksydacji jedynie od strony fizyko-chemicznej, obawiam się że większość czytelników rozbolałaby głowa. Opowiadając historie, stosując porównwania i przenośnie udaje mi się trafić z trudną ideą do każdego. A źródła nadal będę podawał, bo to właśnie jest kąsek dla wspomnianych pasjonatów i ekspertów. Pozdrowienia z Małopolski!

  17. Skorupki jajek są szkodliwe, ponoć powodują kruchość żył i nie powinno się ich spożywać. Prawda czy fałsz. Po raz kolejny nie wiem komu zaufać. Proszę o odpowiedź.

    1. Nuka, nigdzie nie spotkałem się z taką informacją ani „kruchością żył”. Być może chodzi o chorobę zwaną zwapnieniem żył (i tętnic) kiedy to tracą one swoją naturalną elastyczność, nie ma ona jednak związku z ilością i formą przyjmowanego wapnia. Zwapnienie żył pojawia się zawsze wtedy, kiedy pojawiają się stany zapalne żył oraz miażdżyca. Kiedy organizm nie otrzymuje wapnia w diecie, wówczas pobiera go z kości i tak czy inaczej do zwapnienia dochodzi. Spotkałem się natomiast w jednym z raportów, że wapnienie żył jest obronną reakcją organizmu (ochrona ścian tętnic i żył przed zakwaszonym osoczem krwi). Źródła w tym momencie nie podam, bo zwyczajnie mi umknęło, ale jeśłi ponownie na nie trafię to podepnę.
      Skorupki jaj są najlepszym i najłatwiej przyswajalnym źródłem wapnia – oto link do badań.

  18. I tak powinna wyglądać każda strona internetowa.Kulturalnie rzeczowo i na temat Gratuluje i dziękuje za porzyteczne i ważne informacje o których przytłaczająca część ludzi nie ma pojęcia.Powinno to być omawiane w telewizji publicznej w godzinach najwyższej oglądalności, a nie pierdoły.

  19. Witam!Kolejny ciekawy i pożyteczny temat.Na temat równowagi kwasowo-zasadowej czytałam i jestem przekonana o słuszności dbania o jej własciwy poziom.Z wcześniejszych moich wpisów pod innymi tematami wie Pan, że jesem zwolenniczką diet niskowęglowodanowych, w tym diety dr.Kwaśniewskiego.To środowisko lekarzy także uznaje wagę problemu.Na łamach swej prasy poruszają ten problem, ciekawe są uwagi prof.S.K.Wiąckowskiego na ten temat.Muszę stwierdzić, że oprócz wnikliwości i rzetelności ma Pan umiejętność czytelnego i jasnego przekazywania wiedzy,co ułatwia przyswajanie nowej wiedzy, bądź rozjasnia znane już fakty.Cenna zaleta Pana artykułów.Dziękuję za wiadomości o skorupkach, ale jak to w końcu jest -gotować czy nie gotować?A co Pan sądzi o tym suplemencie?Jak zawsze pozdrawiam i życzę zapału do dalszej pracy,bo bardzo wartościowa.

    1. Pani Małgosiu, skorupki jaj można gotować bez obawy utraty wapnia. Skorupki zawierają wapń w postaci węglanu wapnia, który dopiero podczas trawienia jest „przeobrażany” w potrzebny dla kości fosforan wapnia (w postaci mineralnej to hydroksyapatyt). Dopiero on jest wykorzystywany w kościach i zębach. Innymi słowy, ze skorupek (ale i źółtego sera czy śledzi) pozyskujemy wapń w postaci bioaktywnych kationów Ca2+, a te są dalej używane w zależnie od potrzeb – do procesów biochemicznych lub fizjologicznych (np budowa kości). Więcej na temat tego związku (ale uprzedzam – bardzo technicznie, ale po polsku) tutaj.
      Jego utlenianie zachodzi w wysokiej temperaturze, więc nie ma obaw, że podczas gotowania w wodzie cokolwiek mu się stanie.

      Jeśli zaś chodzi o suplementy – nie tylko wapniowe – jestem im ogólnie przeciwny. W moim przekonaniu natura w pożywieniu przekazała nam wystarczające ilości niezbędnych substancji odżywczych (witamin, mikro i makroelementów). I jeśli sami nie skazujemy się na ich ubytki spożywając żywność wysoce przetworzoną, to suplementacja nie ma wielkiego sensu. Jeden z przykładów podałem na końcu, z linkiem do badań, wykazujących, że węglan wapnia ze skorupek jest lepiej przyswajalny niż ten syntetycznie wytworzony (głównie w suplementach). Do podobnego wniosku dotarli Japończycy (tutaj obszerna publikacja naukowa na temat skorupek jaj, niestety po angielsku), dochodząc do wniosku, że podawanie preparatu ze sproszkowanej skorupki dawało lepsze efekty w zwiększaniu gęstości mineralnej kości niż w przypadku stosowania syntetycznego węglanu wapnia, preparatów z muszli lub szpiku kostnego.
      Z czego to wynika dokładnie nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że stopień wchłaniania wapnia zależy od jego rozpuszczalności w żołądku. Podejrzewa się, że skorupki jaj dzięki swojej porowatości są znacznie lepiej rozpuszczalne niż „ścisłe” bloki węglanu wapnia syntetycznego pochodzenia.

      PS. Wiele osób sądzi, że wapń to rodzaj „kamienia” – głównie dlatego, że widzi zbudowane z niego kości zwierząt, muszle czy skorupki jaj. Prawdą jest jednak to, że nie jest to „kamień” ale metal – utlenia się powierzchniowo (tak jak żelazo, które rdzewieje).

  20. Dziekuję za odpowiedź.zgadzam się z opinia o przyjmowaniu suplmentów, także uważam,że lepiej przyjmować witaminy i minerały w naturalnej formie w dobrym pożywieniu.Przyznam się jednak, że wyjątkowo złamałam ta zasade w związku z leczeniem mojego syna (łysienie plackowate).Pan doktor stwierdził,że uzupełnienie niedoborów witamin i minerałow szybciej pokryje się w suplementach, a później należy kontynuować podaż właściwą dietą.Poszłam za tą myślą,uznając jakąś tam w niej logikę i kierując sie chęcią walki z chorobą i jak najszybszym wzmocnieniem organizmu syna.Nie zmienia to faktu, że nadal nie jestem zwolenniczką suplementów i wzbogacania przez ich kupowanie koncernów farmaceutycznych.Po zakończeniu kuracji zamierzam pozostać tylko przy dobrym odzywianiu, zwłaszcza że odnalazłam najlepszy model , za jaki,uważam , bo wypróbowałam, dietę wysokotłuszczową, niskowęglowodanową.niełatwo jest zmagać się z chorobami tzw.cywilizacyjnymi, do których należą też i autoagresywne, których nabawiły się moje dzieci.Poniekąd obwiniam samą siebie, że poprzez złe,”korytkowe” żywienie,także wysokoprzetworzoną żywnością (chrupki z mlekiem),przyczyniłam się nieświadomie do chorób moich dzieci.Ale nadeszło „oświecenie”.Lepiej późno niż nigdy.Pozostaję fanką Pana bloga.Pozdrawiam.

    1. Pani Małgosiu, nie należę do zatwardziałych ewangelistów, przemawiają do mnie po prostu fakty poparte nauką. I osobiście nie miałbym nic przeciwko suplementom, gdyby ludzie mieli rzeczywiście pewność, że są one skuteczne conajmniej tak samo jak naturalne sposoby dostarczania owych składników odżywczych. A niestety tak nie jest.

      Świetnym przykładem są suplementy na wzmocnienie stawów i ścięgien bazujące na glukozaminie, które są powszechnie reklamowane i sprzedawane (także przez znane i duże koncerny farmaceutyczne), mimo, że od bardzo dawna wiadomo, że glukozamina nie ma żadnego wpływu na odbudowę chrzęści czy mazi stawowej. Podobnych przykładów jest cała masa – od suplementów wzmacniających przydatki skóry (paznokcie, włosy), przez wspomagających odchudzanie (np. na bazie błonnika) czy redukujące patologie fizjologiczne (np. przerost prostaty u mężczyzn, regenerację wątroby itp).

      Ponieważ suplementy nie podlegają takiej restrykcji jak leki (np. kosztwonym i długotrwałym badaniom i zatwierdzeniu), bardzo łatwo można wprowadzić na rynek w zasadzie dowolny produkt – wszystko zależy tylko od budżetu reklamowego. Sprzedać można wszystko – to tylko kwestia nacisku (oddziaływania za pomocą reklamy oraz wiarygodności takiego marketingu – stąd używa się w reklamach aktorów w białych kitlach podobnych do lekarzy albo znanych aktorów)

      Co do kompleksowej „suplementacji” za pomocą pożywienia – właśnie kończę tekst (dosłownie ostatnie szlify) na ten temat. Myślę, że dla wielu osób – zwłaszcza zwolenników tej tabletkowej suplementacji – będzie to szok. Podobnie jak dla znacznej części dietetyków czy zwolenników diety roślinnej. A przy okazji będzie i przepis :)

  21. Zgadzam się z uwagami, zwłaszcza odnośnie stawów.W mojej rodzinie mieliśmy problemy ze stawami, zwłaszcza mój mąż, mnie bolał staw biodrowy i kolanowy,utrudniało mi to nawet prowadzenie samochodu i wciskanie sprzegła, odczuwałam ból przy schodzeniu ze schodów.Przed poznaniem diety dr.Kwasniewskiego „ratowałam” się właśnie suplementami zawierającymi glukozaminę.Onosiłam wrażenie, że następowała czasowa poprawa po skonsumowaniu opakowania…Czyżby działał efekt psychologiczny? W każdym razie problem wracał.Obecnie od półtora roku dzięki diecie wysokotłuszczowej, niskowęglowodanowej i częstemu jadaniu zup na wywarach kolagenowych na kościach, golonku, nózkach wieprzowych odczuwamy trwałą poprawę.Mąż wbiega po schodach, wcześniej wciągał się po poręczy,syn w okresie gwałtownego wzrostu strzelał stawami aż dudniło, a teraz od czasu do czasu pstryknie stawem.Z ciekawością przeczytam zapowiadany artykuł.

  22. Co prawda nie czytałem poniższej książki, natknąłem się
    na nią w internecie, ale wg mnie brzmi dość interesująco.
    Fragment książki “Próbowałem już tylu diet… cud równowagi pH” Robert O. Young, Shelley Redford Young.
    HISTORIA, ZAPOZNANA I ODNALEZIONA
    Tradycyjna biologia, oparta na odkryciach Ludwika Pasteura z dziewiętnastego wieku, wyznaje tezę, że źródłem chorób są zarazki, które przedostają się do organizmu z zewnątrz. Jednakże studiując wspaniałą, lecz haniebnie niedocenioną pracę współczesnego Pasteurowi uczonego Antoine’a Bechampa i jego zwolenników, w tym Gunthera Enderleina, Claude’a Bernarda, Wirginii LMngston-Wheeler i Gastona Naessensa, dowiedziałem się, że w środowisku kwaśnym bakterie i inne drobnoustroje mogą pochodzić z naszych własnych komórek.
    Omawiane przez Pasteura „zarazki z powietrza” mogą przyczyniać się do chorób, ale w przeciwieństwie do powszechnego przekonania ich obecność nie jest konieczna, aby choroba się rozwinęła. Ich szkodliwy wpływ tylko pogarsza stan zaburzonego środowiska, jakie istnieje już w organizmie.
    Oprócz tego, że dopuszczamy do powstawania w ciele różnego rodzaju drobnoustrojów, to jeszcze pozwalamy im przedostać się do układu oddechowego i trawiennego (często za pośrednictwem pokarmu ale o tym później). Atakujące bakterie wydają się mnożyć w ciele, siejąc spustoszenie. W rzeczywistości jednak ich obecność inicjuje podobny rozwój bakterii istniejących już w żywicielu znów, w zależności od środowiska.
    Środowisko kwaśne daje temu procesowi zielone światło. Aby zapaść na jakąś infekcję, musisz być do tego predysponowany wewnętrznie. Musisz mieć już w organizmie pewne zarazki oraz kwaśny odczyn sprzyjający ich rozwojowi. Dlatego niektórzy ludzie narażeni są na przeziębienia i inne wirusy, a inni nie. Weźmy na przykład epidemię grypy z 1918 roku. Spustoszyła naszą planetę, uśmiercając około trzydziestu milionów osób na całym świecie. Ale pojawiała się w jednym domu, a w sąsiednim nie u jednego członka rodziny, a u drugiego nie. Dlaczego? Gdy rzucisz ziarna na beton, nie wzejdą. Muszą paść na żyzną glebę. Podobnie z zarazkami. Nawet jeśli dostaną się do twojego ciała, to kiedy będzie ono czyste i niezbyt kwaśne, nie będą mogły się rozwijać, mnożyć, sprowadzać na ciebie choroby ani cię zabić.
    WIELE FORM
    A oto inny ważny fakt dotyczący drobnoustrojów: mogą one szybko zmienić swoją formę lub funkcję. Bakterie mogą zmienić się w drożdże, drożdże w grzyby, a grzyby w pleśń. Jeśli chodzi o tę naukę usuniętą w cień przez teorie Pasteura, to ponad sto lat pozbawieni byliśmy owej tak istotnej wiedzy, iż choroba jest stanem wywodzącym się z naszego własnego środowiska wewnętrznego, a nie spowodowanym atakiem ciał obcych.
    Ten zagubiony rozdział historii mówi, że istnieje coś, co żyje niezależnie w komórkach i płynach ustrojowych i co ma zdolność rozwijania się w bardziej złożone for¬my. Elementy te noszą nazwę mikrozymów (mikro oznacza “mały”, zyma to „byt”) i występują we wszystkich istotach żywych. Stanowią podłoże zarówno degeneracji, jak i regeneracji. Przede wszystkim z nich rozwijają się wszystkie komórki. W odpowiednich warunkach i środowisku mikrozymy ewoluują w bardziej złożone formy żywe, w tym bakterie i grzyby. Jest to proces dwukierunkowy, bakterie bowiem mogą znów stać się mikrozymami. Od mikrozymów wszystko się zaczyna i na nich się kończy. To, co dzieje się w trakcie, zależy od środowiska.
    Zdolność drobnoustrojów do ewolucji, do zmiany formy i funkcji, zależnie od środowiska, znana jest jako pleomorfizm (pleo „wiele”, a morphe – „forma”). Według mojej teorii czerwone komórki krwi też mają taką zdolność: mogą cofać się w procesie ewolucji i znowu rozwijać w dowolny rodzaj komórek potrzebnych organi¬zmowi w komórki kostne, mięśniowe, skórne, mózgowe, wątrobowe, sercowe itd. W podobnym procesie bakterie, drożdże, grzyby i pleśnie stają się wytworami zaburzonej ewolucji komórek zdrowych (w tym krwinek czerwonych, komórek mózgu i wątroby).
    Znany jest ci chemiczny przykład pleomorfizmu: przemiana wody w parę lub w płatki śniegu. Struktury chemiczne nie zmieniają się nadal jest to H2O – lecz zmienia się forma, zależnie od środowiska.
    Zapewne wiesz już, jakiego rodzaju środowisko sprzyja chorobotwórczym zmianom drobnoustrojów obecnych w ludzkim ciele. Tak, kwasowość. Mikrozymy nie zawsze stają się bakteriami, bakterie nie zawsze rozwijają się w grzyby, a grzyby w pleśń warunkiem jest środowisko kwaśne. Szkodliwe organizmy pleomorficzne nie mogą się rozwijać w zdrowym środowisku zasadowym.
    Korzystając z silnie powiększającego mikroskopu, magnetowidu i drukarki, mogłem śledzić przemianę organizmów pleomorficznych z bakterii pałeczkowych (bacilty w kuliste (cocci) i na końcu w drożdże, grzyby i pleśnie a następnie z powrotem. Ostatnio pleomorfizm zauważono także na obrazach tkanki zwierzęcej, którą badano pod mikroskopem elektronowym.
    Przełomowe eksperymenty pokazały, jak duży bywa zasięg tych przemian. Na przykład pewien rodzaj ameby (organizmu jednokomórkowego) żywi się bakteriami, a inny (ameba czerwonki) ryżem. Oba rodzaje mają wyjątkowe, właściwe sobie DNA. Dzieje się jednak coś zdumiewającego, gdy zamieni się ich dietę, stopniowo przestawiając pierwszy rodzaj ameby na spożywanie ryżu, a amebę czerwonki na żywienie się bakteriami: wówczas zmianie ulega ich materiał genetyczny! Dosłownie następuje odwrócenie. W rezultacie pleomorfizm drobnoustrojowy staje się zjawiskiem jeszcze bardziej istotnym niż przemiana gąsienicy w motyla i jeszcze bardziej fantastycznym, ponieważ może nastąpić niezwykle szybko, czasem w ciągu kilku sekund.
    Przyjaciele Pasteura sprawujący wysokie stanowiska, jego umiejętność przyciągania uwagi otoczenia, zdolność sprzedawania siebie i swojej pracy wszystko to sprawiło, że od kilkudziesięciu lat podtrzymywana jest „teoria zarazków” i do dzisiejszego dnia na niej opiera się medycyna tradycyjna. Tradycja ta jest tak silna, a rozwiązania alternatywne są tak rewolucyjne, że nawet to, co wyraźnie widać gołym okiem, pozostaje niezauważone. Mam gorącą nadzieję, że wszystko to, chociaż zbyt wolno, zaczyna, się zmieniać.
    Istnieje jeszcze jeden powód, że ów zagubiony rozdział historii jest tak powoli znów odkrywany. Drobnoustroje, tak jak mogą się rozwijać,
    mogą też cofać się do swego stanu pierwotnego. Na przykład w piwie, po fermentacjizboża, pozostaje tylko śladowa ilość drożdży dodanych na początku do płynu i są one niedostrzegalne gołym okiem. Wyparowuje jedynie alkohol mykotoksyna. Gdzie się one podziały? Oczywiście nie zniknęły, tylko powróciły do postaci mikrozymów. Podobnie, każdy nowotwór otoczony jest kwasem mlekowym inna mykotoksyna ale drobnoustroje mogą w nim być lub nie. Tak więc nawet ci, którzy chcą patrzeć, nie zawsze zobaczą.
    Ci, którzy zechcą spojrzeć jeszcze raz, jasnym wzrokiem, zostaną nagrodzeni poznaniem sekretów trwałe¬go zdrowia. Sami możemy siebie uzdrowić, zmieniając środowisko wewnątrz naszego organizmu. Potencjalnie szkodliwe, atakujące zarazki nie będą się miały gdzie rozwijać i staną się niegroźne.
    NIERÓWNOWAGA KWASOWA JEST CAŁKIEM NATURALNA… GDY JESTEŚMY MARTWI!
    Chaos spowodowany brakiem równowagi kwasowej i nadmiernym rozwojem drobnoustrojów jest procesem całkowicie naturalnym i właściwym, kiedy życie dobiega końca. Po śmierci organizm automatycznie przybiera odczyn kwaśny. Gdy ciało przestaje oddychać, spada oczywiście poziom tlenu i tworzy się środowisko beztlenowe, w którym drobnoustroje wręcz rozkwitają (a poza tym jest kwas, który tak lubią). Wówczas te małe bakcyle biorą się do pracy. Ich jedyna praca i jedyny po¬wód, dla którego są częścią ludzkiego ciała polega na tym, że gdy umieramy, stają się one głównymi „podwykonawcami”. Zadaniem tych mykotosyn jest rozkładanie naszego martwego ciała. Drobnoustroje i ich toksyny mają nas zredukować do najprostszych tworzących nas komponentów znowu do mikrozymów. Biolodzy nazywają ten proces cyklem węglowym. Jest to dosłowne znaczenie słów „z prochu w proch, z pyłu w pył”. Mówiąc językiem mniej technicznym lub mniej poetyckim: one to sprawiają, że nasze ciało gnije.
    Wskutek nadmiernego wzrostu drobnoustrojów w zbyt kwaśnych organizmach żywych proces ten rozpoczyna się przedwcześnie. Drożdże i grzyby zaczynają zagarniać nasze ciało, gdy jeszcze żyjemy. Po prostu gnijemy
    w środku. Fermentujemy. Pleśniejemy. Wybieraj!
    Pamiętaj jednak, że w samych drobnoustrojach nie ma nic złego. W rzeczywistości są dobre. Komórki w całym ciele muszą nieustannie obumierać i znów się odradzać, aby mogły być zdrowe i żywotne, Drobnoustroje zajmują się recyklingiem, dzięki czemu odpadki się nie gromadzą.
    ZARAZEK – OBJAWY CZY CHOROBA?
    Niestety, Pasteur mylił chorobę z jej objawami i ten zasadniczy błąd przechodził z pokolenia na pokolenie jako prawo naukowe. W rzeczywistości stanem ogólnym, zasadniczym jest choroba, a nie diagnozowane przez nas objawy. Jeśli stwierdza się obecność zarazków, one same są tylko symptomem owego podstawowego stanu. Pamiętajmy, że zarazki pochodzą z wnętrza naszych komórek i że te atakujące z zewnątrz mogą jedynie przyczyniać się do zachwiania równowagi w ciele i wywoływać kolejne objawy. To, co większość osób nazywa chorobą, jest w istocie zbiorem owych drugorzędnych objawów, Zarazki są w gruncie rzeczy odzwierciedleniem podstawowego stanu wywołującego chorobę (nadkwasowość i przerost drobnoustrojów).
    W ciągu ostatniego stulecia tradycyjna myśl naukowa ustaliła konkretne przyczyny pewnych „chorób”. Jednak wiele spośród poważnych dolegliwości nadal wydaje się stanowić zagadkę… chyba że zrozumiemy, iż niezależnie od rodzaju niepokojących nas objawów, bezpośrednie przyczyny zawsze są jednakowe: kwasowość i nadmierny rozwój drobnoustrojów.
    POWSZECHNE PROBLEMY Z NADKWASOWOŚCIĄ
    Twoje ciało spotyka się z wszelkiego rodzaju niedomaganiami, jeśli pozwoli mu się pobierać zbyt dużo kwasu, każe usilnie i zbyt długo walczyć o utrzymanie odczynu zasadowego lub jeśli rozwija się w nim za dużo szkodliwych drobnoustrojów. Jak wspomniałem wcześniej (i na pewno jeszcze przypomnę), jeżeli zastanowimy się nad tym wystarczająco głęboko, dojdziemy do, wniosku, że oba te problemy stanowią podłoże prawie wszystkich naszych dolegliwości. Przyjrzymy się teraz najczęściej występującym objawom.
    Waga
    Możesz podziękować swemu zbyt zakwaszonemu środowisku wewnętrznemu za wszystkie dodatkowe kilogramy, które dźwigasz. W celu obrony ciało wytwarza komórki tłuszczowe, by zabrać kwasy z najważniejszych narządów i by próbować je chronić. W tym sensie twój tłuszcz ratuje ci życie! Dlatego twój organizm nie chce się go pozbyć. Gdy jesz, aby zapewnić ciału odczyn bar¬dziej zasadowy, nie będzie ono już potrzebowało zatrzymywać tłuszczu.
    Do problemów z wagą mogą się również przyczyniać drożdże i grzyby zakłócające proces trawienia. Powstałe niedobory składników odżywczych mogą zmusić organizm do tego, aby zgromadził kilka dodatkowych kilogramów, i częściowo dlatego stale odczuwasz głód. Zjawisko bardziej powszechne polega na tym, że krew zatruta mykotoksynami płynie do wątroby w celu detoksykacji i ten dodatkowy stres nie pozwala wątrobie skutecznie metabolizować tłuszczu i cukru.
    Chaos w tak pozbawionym równowagi organizmie wyczerpie nadnercza i sprawi, że poziom energii będzie zbyt niski, aby ciało mogło pozbyć się nadwagi. Inną prawdopodobną przyczyną jest zmęczenie tarczycy która kontroluje tempo metabolizmu. Sięganie po słodycze, za duży apetyt i niski poziom cukru we krwi to skutki nadmiernego rozwoju w organizmie szkodliwych drożdży, grzybów i pleśni.
    Wszystkie te sprawy powodują, że łatwiej jest gromadzić tłuszcz niż sie go pozbyć. A jeszcze do tego może dojść lub pogłębić się złe trawienie i depresja.
    Nadkwasota płynów ustrojowych i tkanek jest źródłem każdej choroby, jak również ogólnego dyskom¬fortu. Po pierwsze, tylko w przypadku nadmiernej kwasowości ciało nie jest odporne na zarazki – gdy zachowana jest zdrowa harmonia, nie mają one w organizmie punktu zaczepienia. Po drugie, kwasowość jest wskaźnikiem wszelkich niedomagań i chorób. Krótko mówiąc, dobry stan zdrowia zależy od równowagi kwasowo-zasadowej. Odpowiednia dieta (jak ta opisana w tej książce) to jedyny sposób, by tę równowagę zapewnić.
    W kategoriach naukowych równowagę kwasowo-za-sadową mierzy się w skali od l do 14 i oznacza skrótem pH. Na tej skali cyfra 7 oznacza odczyn obojętny, cyfry wyższe oznaczają odczyn zasadowy. W sensie technicznym pH odzwierciedla stężenie jonów wodorowych (dodatnio naładowanych cząsteczek) w danym roztworze. Nie musisz rozumieć szczegółów chemicznych; zapamiętaj tylko, że te dwa rodzaje substancji chemicznych kwasy i zasady są sobie przeciwne i gdy spotykają się ze sobą w określonym stosunku, znoszą się wzajemnie, wytwarzając naturalny poziom pH. Jednak we krwi potrzeba dwudziestokrotnie więcej zasady, aby zneutralizować odczyn kwaśny, lepiej więc i łatwiej zachować równowagę, niż ją przywrócić.
    KREW
    Podobnie jak temperatura naszego ciała ma wynosić 36,6 stopni Celsjusza, krew powinna mieć poziom pH 7,365 – odczyn lekko zasadowy. (Tradycyjny lekarz zaakceptowałby liczbę 7,4, ale jest ona problematyczna,
    i jak zobaczymy później). Można też zmierzyć pH moczu i śliny, lecz krew jest najważniejsza i jej odczyn musi pozostawać w ściśle określonym zakresie. Jednak różne okolice ciała mają różne wymagania pod względem pH. Na przykład krew i tkanki powinny być obojętne, ale dolna część brzucha lekko kwaśna, a mocz lekko kwaśny lub obojętny. Odczyn śliny stale się zmienia. Natomiast pH moczu może być najlepszym wskaźnikiem tego, co dzieje się w tkankach, jednak nie zawsze jest dokładne. Bardziej można polegać na pH krwi, które wiarygodniej wskazuje wewnętrzny stan organizmu.
    Choroba fizyczna prawie zawsze jest wynikiem zbytniego stężenia kwasu, co zakłóca równowagę pH do momentu, w którym ciało zostaje pobudzone do wytwa¬rzania objawów choroby. (Choroba bywa również zwykłym rezultatem zatrucia organizmu ze źródła zewnętrznego, lecz zdarza się to o wiele rzadziej). Oznaki choroby są objawem zaburzenia równowagi, lecz zarazem świadczą o wysiłku organizmu, który dąży do jej przywrócenia. W zależności od stopnia i zasięgu tych zakłóceń objawy mogą być zauważalne lub nie. Pułapka polega na tym, że nadkwasowość jest czymś, do czego sami się przyczyniamy wskutek naszych wyborów. Pocieszające jest więc to, że gdy już zdamy sobie z tego sprawę, możemy dokonać innego wyboru.
    Wszystkie mechanizmy regulujące (w tym oddychanie, krążenie, trawienie i wytwarzanie hormonów) pracują nad bilansowaniem tej delikatnej wewnętrznej równowagi kwasowo-zasadowej. Nasz organizm nie toleruje przedłużających się zaburzeń kwasowości. We wczesnych stadiach zachwiania równowagi objawy nie są bardzo intensywne i mogą przybierać formę wysypek, bólów głowy, alergii, przeziębień i problemów z zatokami. Osłabione narządy i układy zaczynają tracić odporność, czego rezultatem są zaburzenia pracy tarczycy, nadnerczy, wątroby i tak dalej. Jeśli poziom pH w tkankach zbytnio przechyla się w stronę kwasowości, obniża się poziom tlenu i ustaje metabolizm komórkowy. Inaczej mówiąc, komórki umierają. Ty umierasz.
    Nie można więc dopuścić do zakłócenia pH. Aby temu zapobiec, krew, w sytuacji dużego napływu do organizmu produktów kwasowych, zaczyna w ramach wyrównywania bilansu pompować do naszych tkanek więcej minerałów zasadowych. Istnieje grupa minerałów szczególnie przydatnych w neutralizowaniu, czyli detoksykacji, silnych kwasów, a wśród nich sód,potas wapń i magnez.
    Kiedy wchodzą one w reakcję z kwasami, wytwarzają o wiele mniej szkodliwe substancje, które następnie organizm wydala.
    Zdrowe ciało przechowuje więc zapas tych minerałów zasadowych, aby móc się ratować w razie potrzeby. Gdy jednak w naszej diecie i w owych zapasach składników tych jest za mało, są one pobierane z innych źródeł; mogą być wypłukiwane z kości (wapń) lub mięśni (magnez), gdzie oczywiście też są potrzebne. Łatwo prowadzi to do niedoborów i do wielu rozmaitych chorób.
    Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Jeżeli przeciążenie kwasem staje się zbyt duże, aby krew mogła je neutralizować, to nadwyżka kwasu zostaje usuwana do tkanek i tam się gromadzi. Wówczas układ limfatyczny (odpornościowy) musi neutralizować to, co może, i stara się pozbywać wszystkiego innego. Niestety „pozbywanie się” kwasu z tkanek oznacza usuwanie go z powrotem do krwi, a więc tworzy się błędne koło: jeszcze większa ilość podstawowych minerałów zostaje odciągana od swoich zwykłych funkcji i obciążeniu ulegają nerki i wątroba. Poza tym jeśli układ limfatyczny jest przeciążony lub jego naczynia nie funkcjonują właściwie (stan ten często spowodowany jest brakiem ruchu), to w tkankach gromadzi się kwas.
    Takie zaburzenie pH krwi prowadzi do podrażnień i zapaleń i powoduje podatność na choroby. Choroba ostra lub nawracająca jest rezultatem dążenia organizmu do mobilizacji zapasów minerałów, by zapobiec zakłóceniom procesów komórkowych, albo wynika z ratunkowych prób odtrucia ciała. Na przykład ciało może pozbywać się kwasów przez skórę, wywołując objawy w rodzaju egzemy, trądziku, czyraków lub powodując bóle głowy, skurcze mięśniowe, obrzęki, podrażnienia, zapalenia i ogólny dyskomfort. Objawy długotrwałe pojawiają się wówczas, gdy wyczerpią się wszystkie możliwości neutralizowania lub eliminowania kwasów.
    Gdy niepotrzebne nadwyżki kwasu gromadzą się w ciele i przedostają do krwi, układ krążenia będzie próbował się ich pozbyć w formie płynnej, przez płuca lub nerki. Jeżeli tych nadwyżek jest zbyt dużo, zostają zmagazynowane w różnych narządach, takich jak serce, trzustka, wątroba i okrężnica, lub odkładają się w tkance tłuszczowej, na przykład na piersiach, biodrach, udach, brzuchu i w mózgu. Ten proces nadmiernego gromadzenia się kwasu można by też nazwać procesem „starzenia się”.

    DROŻDŻE
    Odkładanie się nadmiaru kwasu może skutkować niszczeniem mnóstwa drobnoustrojów żyjących w twoim ciele, począwszy od candida. Tym łacińskim słowem określa się powszechnie znane drożdżaki występujące w organizmie ludzkim, lecz w rzeczywistości jest to rodzaj grzyba.
    Drożdże i grzyby (oraz blisko z nimi związane pleśnie) to jednokomórkowe formy roślinne żyjące na lądzie, w powietrzu i wodzie. Znajdują się absolutnie wszędzie. Na przykład candida zwykle występują w naszym układzie trawiennym. Bez nich byśmy umarli. Jednak łatwo może dojść do ich drastycznego rozros¬tu, co powoduje szereg objawów, od dokuczliwych do przewlekłych i fatalnych w skutkach. Jest to przekleństwo znane aż nazbyt wielu kobietom jako „drożdżyca”, a rodzice mogli się z tym zetknąć, gdy ich niemowlę miało kiedyś
    pleśniawki (skutek nadmiernego rozwoju candida w gardle).
    Chociaż w medycynie candida są znane, a drożdże i grzyby stanowią przyczynę mnóstwa różnych problemów zdrowotnych, prawda jest taka, że ludzie odżywiający się w typowo zachodni sposób dopuszczają do niekontrolowanego wzrostu candida w swym ciele skutki zaś są katastrofalne. Ale nadmiar drożdżaków to tylko jeden z winowajców. Żyjemy wśród całej plagi drobnoustrojów, takich jak drożdże, grzyby,
    pleśnie oraz bakterie i wirusy. Co gorsza, jesteśmy ofiarami nie tylko samych drobnoustrojów, ale również ich trujących odchodów, czyli mykotoksyn i egzotoksyn (myko oznacza „grzyb”, egzo „bakteryjny”, a toksyna „trucizna”). Drobnoustroje wytwarzają niepotrzebny kwas, kiedy trawią (właściwie: powodują fermentację) glukozę, białka oraz tłuszcze składniki, których nasze ciało potrzebuje do wytwarzania energii.
    Candida i inne drobnoustroje wykorzystują słabsze okolice ciała, zatruwając je i przeciążając pracą. W środowisku kwaśnym mają świetne warunki, aby zakłócać funkcjonowanie tkanek i procesy organizmu. Odżywiają się naszą glukozą, dzięki której nabierają energii, i korzystają z naszych tłuszczów i białek (nawet z naszej materii genetycznej: kwasów nukleinowych!), aby rozwijać się i mnożyć. Organizmy te dosłownie zjadają nas żywcem! Następnie odprowadzają swoje zbędne produkty (kwasy) do krwi, jak również do komórek, jeszcze bardziej
    zatruwając cały organizm.
    Żeby przybliżyć sobie nieco obraz tych ogromnych potencjalnych zniszczeń, zważ, co następuje. Przez setki milionów lat istnienia na Ziemi drożdże, grzyby i pleśnie rozwinęły się w ponad pięćset tysięcy różnych form. I przeszły tylko niewielką przemianę genetyczną. Najwyraźniej nie było im to potrzebne, gdyż są wielkimi oportunistami i bytami nastawionymi głównie na przetrwanie, idealnie przystosowanymi do tego, co robią. Mogą przejść z okresu burzliwego rozwoju do trwającego tysiące lat stanu uśpienia. (W niedawno odkopanych grobowcach ze starożytnego Egiptu odkryto żywe zarodniki). Poza tym drożdże, grzyby i pleśnie wytwarzają ponad tysiąc
    rodzajów toksyn.
    Bakterie, drożdże, grzyby i pleśnie same nie powodują objawów w ciele robią to ich toksyczne odchody. Nie wywołują one też choroby. Powstają, gdy zaistnieje sprzyjające środowisko. Rudolf Yirchow napisał: „Komary szukają stojących zbiorników wodnych, a nie powodują, że staw staje się nieruchomy”.
    Organizmy te oraz ich wydzieliny przyczyniają się pośrednio lub bezpośrednio do występowania mnóstwa objawów chorobowych. Większość chorób, zwłaszcza tych przewlekłych i zwyrodnieniowych, wynika z nadmiernego rozwoju drobnoustrojów. Między dwiema skrajno¬ściami, jakimi są grzybica międzypalcowa i AIDS, znajdują się dolegliwości, których podłożem jest rozrost drożdży i grzybów, a więc cukrzyca, rak, miażdżyca tętnic, osteoporoza, chroniczne zmęczenie i tak dalej w tym infekcje zakaźne. Ogólne oznaki tego namnożenia się mikroorganizmów to ból, zapalenie, znużenie oraz takie zaburzenia funkcji jak niewydolność nadnerczy lub tarczycy, niestrawność,
    biegunka, wzmożone łaknienie, ból jelit, depresja, nadpobudliwość, zachowania antyspołeczne, astma, hemoroidy, przeziębienia i gry¬py, kłopoty z oddychaniem, gruczolistość, suchość skóry i swędzenie, pleśniawki, paradontoza, grzybica paznokci, zawroty głowy, bóle stawów, nieświeży oddech, wrzody, zapalenie okrężnicy, zgaga, suchość w ustach, zespół napięcia przedmiesiączkowego (PMS) i problemy z miesiączkowaniem, nerwowość, podpuchnięte oczy, oziębłość płciowa, wysypka skórna i pokrzywka, toczeń, huśtawka nastrojów, zaburzenie
    równowagi hormonalnej, grzybicze zapalenia pochwy, cysty czy guzy, reumatoidalne zapalenie stawów, drętwienie, katar sienny, trądzik, wzdęcia, zaparcia, niski poziom cukru, przepuklina przełykowa, migreny, apatia, bierność, bezsenność, skłonności samobójcze, marznięcie, dreszcze, infekcje, nadwaga lub niedowaga, uczulenia na środki chemiczne, kłopoty z pamięcią, bóle mięśniowe, alergie pyłkowe lub pokarmowe, pieczenie oczu, stwardnienie rozsiane, złe wchłanianie pokarmu, zapalenie pęcherza (uffl). A nie wymieniliśmy jeszcze tego
    ogólnego złego samopoczucia, tak powszechnego w dzisiejszych czasach.
    O to wszystko można winić właśnie drobnoustroje, które wyrwały się spod kontroli, oraz ich toksyczne kwa¬sowe produkty.
    TO WSZYSTKO ZAPROWADZI NAS ZNÓW DO… KWASU
    Drobnoustroje rozkwitają na… kwasocie! Uwielbiają pływać we własnych produktach. Lubią też niski poziom tlenu, który występuje wraz z kwasotą. Co najistotniejsze, same ich wydzieliny to silne kwasy. Jeśli więc potrzebujesz jeszcze dalszych argumentów przemawiających za koniecznością przywrócenia twemu organizmowi odczynu zasadowego, wyobraź sobie, jak w twoim ciele roi się grzyb i pleśń.
    Jednak pocieszające jest to, że wystarczy prawidłowe odżywianie się i rozsądne przyjmowanie suplementów, aby twoje ciało mogło wykorzystywać i kontrolować, drobnoustroje, bez ryzyka nadmiernego rozrostu ich samych oraz ich groźnych postaci. Zachowywanie równoagi kwasowo-zasadowej dzięki odpowiedniej diecie stwarza optymalne środowisko, w którym drobnoustroje będą się rozwijać tylko do określonego
    zdrowego poziomu
    Każdy człowiek musi interesować się drobnoustrojami, jeśli nawet nie doświadczył (jeszcze) zewnętrznych objawów ich nadmiernego rozwoju. Rozwój ten przebiega w dwóch etapach. W pierwszej, początkowej fazie drobnoustroje mnożą się w niewielkich koloniach i mimo że są już prawdopodobnie dostrzegalne we krwi, nie odczuwa się z ich powodu żadnych objawów fizycznych. W drugiej, ostrej i przewlekłej fazie komplikacje i dolegliwości stają się oczywiste. Jest już naprawdę źle, gdy ciało się skarży, wysyłając znaki ostrzegawcze i prośby o
    pomoc. Rozwój drobnoustrojów w drugim stadium może nastę¬pować stosunkowo szybko albo trwać latami.
    Nawet w tym drugim, poważniejszym stadium, możesz odwrócić ten proces, jeśli tylko wytworzysz w swoim ciele środowisko, które nie będzie sprzyjać drobnoustrojom. Wystarczy zrównoważyć pH krwi i tkanek, przyjmując suplementy odżywcze i stosując dietę zasadową w rodzaju tej opisanej w dalszych rozdziałach. Oczywiście lepiej byłoby powstrzymać ich rozwój, zanim zdążą wyrządzić szkody, i dlatego każdy powinien skorzystać z przedstawionego tu programu.Kiedy twój organizm odwróci się od kwasów i znów zbliży do zasad, wówczas drożdże, grzyby i pleśnie nie będą się już rozwijać i stracą swoją niszczącą moc. Resztki toksyn zostaną związane przez określone tłuszcze i minerały, po czym wyeliminowane z organizmu.
    KIEDY RYBY SĄ CHORE, ZMIEŃ WODĘ
    Pomyśl o swoim ciele jak o zbiorniku do przewożenia ryb. Wyobraź sobie, że twoje komórki i narządy to ryby zanurzone w płynach (także we krwi) transportujących pokarm i odprowadzających odpadki. Przypuśćmy teraz, że cofam samochód i rura wydechowa zatyka filtr poboru powietrza, który dostarcza tlen do zbiornika. Woda napełnia się tlenkiem węgla i staje się kwaśna. Po pewnym czasie wrzucam tam zbyt dużo pokarmu albo nieodpowiednie pożywienie i ryby nie mogą go w całości spożyć lub przetrawić; pokarm zaczyna się więc rozkładać. W rezultacie gromadzą się toksyny, produkty wydalania i substancje chemiczne, woda staje się coraz kwaśniejsza.
    Ile minie czasu, zanim ryby zakończą życie? Nigdy byś tak nie postąpił nawet w stosunku do naj¬zwyklejszej złotej rybki, lecz my, ludzie, na co dzień robimy ze swoim ciałem, z krwią, coś bardzo podobnego, zanieczyszczając je truciznami, nadmierną ilością pożywienia, produktami kwasowymi i tak dalej. Ryba pływa do góry brzuchem, ale my albo w ogóle tego nie dostrzegamy, albo nie wiemy, co to oznacza. Wróćmy do naszego zanieczyszczonego zbiornika. Gdybyś zobaczył, jak zła jest sytuacja, co byś zrobił? Czy leczyłbyś ryby z choroby, na którą niewątpliwie zapadną? Nie. Zmieniłbyś wodę
    Wyświadcz swemu ciału taką samą przysługę. Zmień wodę. Oczyść środowisko. A potem utrzymuj je w czystości.

  23. Moja mama od ponad 20 lat przyjmuje hormonalną terapię zastępczą, ma teraz 76 lat.
    Endokrynolog zapewniał ją, że kuracja zabezpiecza ją przed osteoporozą. Tak się jednak stało, że 6 tygodni doznała złamań w obrębie kilku kręgów kręgosłupa, jako powikłanie osteoporozy, której miało nie być.

    Zastanawiam się pod wpływem Pana artykułu, że skoro kuracje hormonalne zawsze powodują grzybice, czyli zakwaszają organizm, i tym samym uruchamiają wapń z kości, to ich działanie osłaniające na kości jest przereklamowane.

    1. Pani Rozalizo, trudno mi się ustosunkować do tego, co Krzysztof napisał w komentarzu (związek hormonów z grzybicą a tej z obniżają zawartości wapnia). Nie natknąłem się nigdzie na taki związek (wprost) ale też nie poszukiwałem tego konkretnego zagadnienia. Niewątpliwe jest jednak, że organizm wykorzystuje bufor wapniowy w sytuacjach zakwaszenia organizmu co może prowadzić do zmniejszenia gęstości kości oraz ich parametrów wytrzymałościowych.

      Jeśli chodzi o HTZ to jest to temat bardzo złożony. Przypadek, który Pani opisuje może dotyczyć – jak mniemam – HTZ przy menopauzie (ale może też dotyczyć np. tarczycy). Istnieją dowody na skuteczność tej terapii w ograniczaniu ryzyka osteoporozy (czy raczej – wzmocnienia struktury, wagi i gęstości kości) u kobiet w wieku postmenopauzalnym.

      Ale chcę zwrócić uwagę na dwie inne rzeczy. Kiedyś interesowałem się tym tematem, po tym, jak dowiedziałem się, że zwolennicy HTZ proklamowali, że terapia chroni kobiety przed zawałem serca. Istotnie, zaobserwowano, że kobiety po menstruacji mają ten sam poziom ryzyka wystąpienia zawału serca co mężczyźni. Stąd wnioskowano, że estrogen chroni kobiety przed zawałem. Bardziej wnikliwe badania pokazały, że ochronę daje niski poziom żelaza (konkretnie ferrytyna), który zaczyna się podwyższać po menopauzie (ponieważ ustaje menstruacja, jeden z dwóch sposobów krwawienia – drugim jest uszkodzenie powłoki ciała). Ponieważ poziom ferrytyny u mężczyzn jest wysoki przez całe życie (chyba, że prowadzą ryzykowny tryb życia powodujący okaleczenia) to ryzyko zawału jest u nich wyższe.

      Fakt ten (związek ferrytyny i zawału serca) pozostaje jednak nieznany dla wielu lekarzy oraz samych pacjentów – nadal powszechnie uważa się, że to estrogen chroni serce kobiet. Nawet po potwierdzeniu tego, że HTZ podnosi ryzyko zawałów serca (i innych chorób układu krwionośnego, proszę spojrzeć tutaj, także w komentarzach) u kobiet, nowotwory jajników oraz piersi i kilka innych chorób.
      Choć opublikowano badania, które oznajmiały że nie ma żadnego ryzyka, to jednak badania te zostały krytykowane (w stopce) jako nierzetelne.

      Nie zmienia to sytuacji, że hormonalną terapię zastępczą nadal się promuje poprzez edukację, niestety pokazującą tylko jedną stronę medalu (choć i tak niezbyt wyraźnie). Dla porównania, tutaj artykuł po angielsku, bardziej obiektywny.

  24. Witam!
    Bardzo ciekawy artykuł. Ja wcześniej czytałem juz o zakwaszeniu na stronie Trissana/producenta preparatów naturalnych/. Jest też ciekawa strona, traktująca o stocunkowo prostym sposobie obnizenia ciśnienie krwi, podaję link:
    http://www.kenayag.com.pl/pl/vademecum-zdrowia/112-dlaczego-leki-na-nadcinienie-mog-pogorszy-problem-oraz-jak-pokona-typowe-schorzenie-za-pomoc-pysznego-jedzenia.html
    Ciekawe , że burak jest tak korzystny dla zdrowia człowieka.
    Pozdrawiam, Adam

  25. Witam!
    W nawiązaniu do poprzedniego komentarza, podam link do jeszcze jednej strony: http://rozanski.li/?p=2060
    Czy zatem można spożywać alkiloglicerole/ zawarte m.inn. w olejach z wątroby rekina/ i dodatkowo buraki, czy soku z nich. Buraki zawierają wszak polifenole.
    Będe wdzieczny za wyjasnienie. Pozdrawiam i udanej niedzieli. Adam

    1. Panie Adamie, już pisałem o nadciśnieniu, proszę zajrzeć.
      Zarówno buraki jak i olej z wątroby rekina (ale i innych ryb morskich) mają swoje niezaprzeczalne zalety, nie tylko w kwestii stabilizacji ciśnienia krwi. Osobiście jednak jestem zwolennikiem likwidacji przyczyn zamiast doraźnego traktowania problemu.
      Wynika to z tego, że tylko usunięcie prawdziwej przyczyny nadciśnienia daje trwałe i dobre efekty. Co z tego, że po wypiciu jednego lub drugiego specyfiku ciśnienie będzie niższe, skoro po ich odstawieniu nadal wróci do wysokich wskaźników (bo przyczyną będzie np. dieta bogata we fruktozę). Stąd wolę bardziej holistyczne podjeście.

  26. Znalazłem takie coś:

    http://haszu.com/ph-wody/#comment-3431

    Jak to jest z tą kwasowością? Myślałem, że będzie wystarczyło sprawdzić pH jedzenia i picia, i następnie spożywać to, co jest alkalizujące. A tu się okazuje, że nie tylko mięso ma właściwości amfoteryczne… To co w końcu jest zasadotwórcze, a co kwasotwórcze? Może jednak WSZYSTKIE owoce i warzywa i najlepiej byłoby zostać wegetarianinem żywiącym się niemal wyłącznie surowymi roślinami? Jak tak czytam opinie wegetarian na temat ich sposobu żywienia, to się zaczynam zastanawiać, czy rzeczywiście roślinki nie są zdrowsze (przynajmniej pod względem zasadowości) od wysokotłuszczowego odżywiania się, które Rafale opisujesz u siebie na blogu.

    I jeszcze jedna rzecz mnie zastanawia. Woda mineralna pozytywnie mogłaby wpłynąć na pH organizmu, ale czytałem, że zbyt duża ilość minerałów w spożywanej wodzie uszkadza z czasem nerki. Ale może jednak jest to bujda tak samo, jak rzekome uszkadzanie nerek zbyt dużą ilością białka w diecie…

  27. Panie Rafale!
    Ponieważ jestem hobbystką-ogrodniczką szukałam w sieci przepisu na zrobienie cytrynianu wapnia do oprysku pomidorów.Chodziło mi o znalezienie innego składnika niż kreda.I tak trafiłam na przepisy z wykorzystaniem skorupek jaj.A przy okazji trafiłam na jakieś forum,gdzie dowiedziałam się,że jakoby i dla ludzi ( podobnie jak dla pomidorów ) wapń w postaci cytrynianu jest lepiej przyswajalny,niż w formie zmielonych skorupek.Proszę Pana o komentarz,mam duże zaufanie do Pana wiedzy :-), a moja chemiczna ignorancja nie pozwala samodzielnie zweryfikować tych informacji.

    1. Pani Beato, nie ma potrzeby, aby skorupki jaj dodatkowo traktować cytryną, i bez tego wchłanianie wapnia ze skorupek zachodzi rewelacyjnie. Ale o tym pod koniec.

      Do celów ogrodniczych – mi byłoby szkoda cytryn, ale może Pani spróbować kwasu cytrynowego. Ja osobiście zwyczajnie wyrzucam skorupki na grunt. Po 1-2 dniach słońce je osuszy i wypraży, wówczas kruszą się do drobnych kawałków – a te zostają „zakopane” przy najbliższym pieleniu.

      Cytrynian wapnia – choć samego wapnia ma mniej niż węglan wapnia – to jednak jest on istotnie lepiej przyswajalny angażując minimalną ilość energii i substratów w naszym ciele.

      Dodawanie cytryny (kwasu cytrynowego) do zmielonych skorupek powoduje, że poza cytrynianem wapnia wytrąca się też inna sól – cytrynian magnezu – który także jest lepiej wchłaniany w tej postaci. Z ciekawostek, taka wymieszana mikstura wcale nie jest kwaśna w smaku – trzeba pamiętać, aby zażywać ją przy okazji posiłku. Kluczowe są tutaj proporcje mikroelementów, które w przypadku skorupki jajka są bardzo dobrze zachowane (mikro i makro elementy np. wapń i magnez).

  28. Panie Rafale!
    Proszę jeszcze o informacje jaką ilość wapnia w postaci cytrynianu należy zażywać dla zdrowotności:-)
    Jaką proporcję skorupek i kwasu cytrynowego zastosować dla siebie ( dla pomidorów do oprysku stosuję 3dkg skorupek na 4 dkg kwasku cytrynowego ).
    Jak długo zrobioną miksturę można przechowywać ?
    Bardzo dziękuję za fachowe porady !!!

    1. Pani Beato, z tą ilością wapnia (zalecaną) jest trochę dziwnie i niespecjalnie precyzyjnie. Oczywiście – publikacje medyczne podają pewne normy (co publikacja to inna norma). Ale ja zauważyłem czytając różne materiały, że zalecana ilość zmienia się w zależności od wieku, płci oraz stanu zdrowia. Przykładowo, zaleca się, aby kobiety w wieku 50+ zażywały 1200mg, zaś mężczyźni 1000mg. Po przekroczeniu 70 lat życia kobiety nadal powinny spożywać tyle samo, a u mężczyzn poziom się podwyższa do 1200mg.

      Szacuje się, że w okresie produktywnym 20-50 lat zarówno kobiety jak i mężczyźni powinni spożywać 1000mg (1g) wapnia na dobę.

      Oczywiście odrębną kwestią jest możliwość strawienia i przyswojenia tego wapnia (nawet w postaci cytrynianu), co nie u każdego człowieka przebiega tak samo (bo każdy jest inny, w innym stanie). Ja polecam pół z połowy płaskiej łyżeczki (1/4/).

      Taka mikstura teoretycznie powinna być odporna na działanie czasu, ale ponieważ może dalej reagować z tlenem – dlatego lepiej jest przygotowywać taką miksturę na bieżąco. Ja używam suchych skorupek, sproszkowanych (w młynku do kawy, blenderze) – i ten proszek zjadam w ciągu tygodnia.

  29. Witam Forumowiczów i Pana Rafała!
    Tak zakwaszenie organizmu to groxna sprawa! Ja spożywałem sok z buraków i… wskaxnik kwasu moczowego spadł z 5,9 na 4,6/po miesiącu stosowania soku z buraków a`200-250ml-jest dobry/. Oczywiście nalezy unikać CUKRÓW!!!
    Jak się skończy 30 latek to cukier w odstawke! Oczywiscie bez przesady: jedna porcja lodów, porcja tortu nic nie zmieni! Jesli jednak słodzimy herbatę, spożywamy wiele słodyczy, pijemy wiele napojów z tzw. fruktozą to juz xle, b. źle! Wskaźnik kwasu moczowego będzie wysoki!
    Ja bym cholesterolem sie tak nie przejmował. Raczej Trójglicerodami. Ja miałem poziom ponad 380. Teraz 140. /wyniki morfologiczne/. A to za sprawą wypijanego soku z buraków. Do diety wprowadziłem aronie. Jeśli ktoś nie lubi soku z aronii/jest preparat aronox- mnie smakuje ten sok z aronii/.
    Doskonale regulują nadciśnienie, kłopoty z żyłami /zapalenia, ociężałość nóg, krązenie-sam się o tym przekonałem/. Najważniejsze: należy unikać utwardzonych tłuszczy roślinnych: tzw. margaryn!
    W sojej diecie nic nie stosuję nadzwyczjanego i jem to co dobre , ale wg. powyższych wskazań.
    Wiedzę zaczerpnąłem z tego forum i wielu info w internecie/np.buraki/
    Pozdrawiam z mottem: nie leki , ale zdrowe odzywianie da nam zdrowie!
    Adam

  30. Panie Rafale!
    Bardzo dziękuję za odpowiedź.Mając zaufanie do Pana wiedzy będę zażywać sproszkowane skorupki jaj wiejskich.Chciałabym jednak prosić Pana o dwie rzeczy:
    1)przeczesując internet trafiłam na stronce Fundacji Biosłone na wątek o skorupkach.Była to raczej kłótnia,niż wymiana informacji.Jednak stanowiska biorących udział w tej „dyskusji” są tak skrajnie różne,że chciałabym,aby Pan ( oczywiście w miarę wolnego czasu ) powiedział mi jak to jest z tym organicznym i nieorganicznym wapniem i jego przyswajalnością,czy gotowanie skorupek ma jakieś znaczenie ( oprócz zapobieżenia salmonelli).Przepraszam,że tak zawracam głowę ,ale rodzi się we mnie wielka ciekawość ludzkiego organizmu i procesów,które w nim zachodzą.Czy uwierzy Pan,że można przejść wszystkie stopnie edukacji,ze studiami włącznie ,i nie zobaczyć żadnego doświadczenia z chemii?Czuję ,że ominęło mnie coś wspaniałego i fascynującego,i choć czasu nie da się odwrocić ja jednak chcę pewne zaległości nadrobić.I tu moja kolejna prośba:
    2) Czy mógłby mi Pan polecić jakąś przystępną książkę z biochemii?Chciałabym przestać być ignorantką w tej pasjonującej dziedzinie opisującej jak działa ta cudowna fabryka-nasze ciało.
    No i czekam na artykuł o suplementacji!!! To też temat budzący wiele emocji i kontrowersji.Stanowisko oficjalne służby zdrowia znamy,ale czy taka jest prawda?Aby jednak mieć własne zdanie i móc iść pod prąd obiegowych tzw.prawd oczywistych trzeba uzbroić się w rzetelną wiedzę.Liczę na Pana zapał i wiedzę.Pozdrawiam serdecznie.
    Aha ,jestem molem książkowym ,więc jeśli może Pan polecić inne książki z dziedziny „ludzkie zdrowie”,to bardzo,bardzo proszę!!!Jeśli nie moż,e Pan na swojej stronie ( reklama) ,to na mojego maila,please!!!

  31. Witam!
    Gospodarka w ustroju zasadowo-kwasowa jest naprawdę wązna. Nadmiar kwasów grozi wieloma chorobami, nawet śmiertelnymi!!!Nie chcę straszyć. Zakwaszenie organizmu jest bardzo grożne!!! Warto zbadać poziom kwasu moczowego w e krwi!!!
    Przeczytałem ostatnio artykuł o gravioli. Na wiele pomaga, nawet na komórki rakowe…. Na forach to się potwierdza. Czy pomaga? A no właśnie , Panie Rafale, temat odważny i sam nie wiem czy mogę zadać .Parawiam, no takie pytanie? Pozdrawiam, Adam :-)

  32. Mam zaburzoną równowage kwaosowo- zasadową. Mam dziwną chorobę wapnica nerkowa, stale kwaśny mocz na poziomie 5 pH. Bardzo bola mnie stawy od kilku lat. Ostatnio w szpitalu zrobili mi badanie kwasowości krwi i wyszło pH 7.440 i 7.450 juz się cieszyłam, że mam zasadowy odczyn krwi, ale czytając ksiązkę o pH krwi okazuje się, że mam mocne zakwaszenie. Mam też mocno obniżone wartości wit. D3, niestety nie moge jej podnieść tabletkami, bo podwyższa mi się wapń we krwi który juz jest lekko poza górnymi granicami lub na granicy.

  33. Bardzo ciekawe informacje, choć przyznam, że w kwestiach równowagi kwasowo-zasadowej i tego co jest ok mam już spory mętlik w głowie. Otóż przy tzw. infekcjach intymnych ew. układu moczowego zaleca się picie soku z żurawiny i ogólne dążenie do zakwaszenia środowiska moczowo-płciowego. No i tu jest problem, bo preparaty zakwaszają cały organizm. Da się z tego wybrnąć?

  34. Polecam odkwaszenie organizmu soda spozywczą
    (ta do pieczenia)2 razy dziennie po łyżeczce popic wodą przez 3 dni.Nastepnie 3 dni przerwy i powtórzyć.

  35. Witam Cię Rafale!
    Dziękuję za interesujący temat.
    Ja „odkwaszam” się już od dłóższego czasu za pomocą sody oczyszczonej (spożywczej). Codziennie po kolacji piję wodę niegazowaną (pół szklanki) zmieszaną z płaską łyżeczką sody. Mikstura nie smakuje zbyt dobrze, ale z czasem można się przyzwyczaić.
    Ważne!!! Tą mieszankę należy wypić najlepiej 2 godziny po ostatnim jedzeniu, żeby nie neutralizować soków trawiennych.
    Używam tej metody już od 8 miesięcy. Rano czuję się bardziej wypoczęty i mam więcej energii.

  36. Witam !
    Pozdrawiam Pana Rafała, jak też wszystkich czytelników bloga poszukujących prawdy!
    Alkalizacja organizmu jest niezbędna m.in. z tego powodu, że erytrocyty
    z tlenem mają mniejszą objętość , niż po oddaniu tlenu i odebraniu CO2.
    Do tego naczynia włosowate mają mniejszą średnicę niż natlenowane erytrocyty!!! Przepływ przez naczynia włosowate jest możliwy
    1) ze względu na rozciągliwość włośniczek;
    2) ze względu na przeciskanie się erytrocytów w pakietach;
    3) ze względu na właściwe pH!!! – w kwaśnym oddawanie tlenu może zachodzić wcześniej i przez włośniczki trudniej przeciskają się większe erytrocyty z CO2 .
    Fizjologia krwi t.I PWN

    Alkalizacja organizmu jest b. ważna w ch. nowotworowych.
    Miliony rozsiewów kom. nowotw. nie daje praktycznie przerzutów w tkankach dobrze mało zakwaszanych np. serce, mięśnie.
    http://www.alkalizeforhealth.net/tableofcontents.htm
    http://www.ted.com/talks/william_li.html

    W domu stosuję dosypywanie do soli kuchennej MgCl2 , Mg SO4, KCl.
    W warzywach i owocach stosunek K:Na jest jak 6:4. Ziemniaki solone taką solą smakują jak z ogniska – nie ma ucieczki Mg i K do wody.

    Choroby autoimmunologiczne wynikają z nietolerancji zbóż.
    Nasze geny mają 2 mln. lat, udomowienie zbóż to 12 tys. lat.
    Sprzedaż pieczywa bez solidnego wielogodzinnego zakwaszania powinna być prawnie zabroniona.
    http://www.gandalf.com.pl/b/niebezpieczne-zboza-grozny-gluten/
    http://permakultura.net/2010/08/10/madrosc-przodkow-wynalazek-fermentacji-i-kiszenia/
    http://www.dobradieta.pl/lutz.php
    http://merlin.pl/Walka-o-ogien_Richard-Wrangham/browse/product/1,697127.html#fullinfo

    Wit. D uzupełniam tranem, żółtkami jaj wolnego chowu, naświetlanymi drożdżami, lampą UVB 311 nm.
    http://allegro.pl/listing/listing.php?string=lampa+uvb+311&search_scope=
    http://permakultura.net/2010/08/28/jak-wytwarzac-domowym-sposobem-naturalne-suplementy-diety-cz-1-witamina-d/
    http://medycynawiekurozwojowego.pl/pl/articles/item/17025/plejotropowe_dzialanie_witaminy_d3_ze_szczegolnym_uwzglednieniem_jej_roli_w_chorobach_ukladu_pokarmowego_u_dzieci

  37. Candida albicans NIE może być jednocześnie bakterią i grzybem. wynika to choćby z faktu, że bakterie należą do organizmów prokariotycznych- różnią się budową od całej reszty organizmów w sposób istotny: komórka bakteryjna NIE posiada jądra, tylko materiał genetyczny w postaci kolistej nici DNA w cytoplazmie, co wiadomo z lekcji biologii. Candida albicans jest natomiast grzybem, czyli należy do eukariontów. Autor artykułu zapewne miał na myśli dwupostaciowość (dimorficzność) tego grzyba. Występuje ona w dwóch postaciach, w zależności od temperatury otoczenia: okrągłych, drożdżopodobnych, pączkujących komórek, lub nitkowatych strzępek grzybni (mycelium).

    1. Biologu, dziękuję za komentarz – już wyjaśniałem powyżej Dociekliwemu dlaczego użyłem tego uproszczenia. Wiem, że uproszczenia mogą być zgubne, ale to w wielu sytuacjach jedyna droga wyjaśnienia skomplikowanych mechanizmów.

  38. chcialam zapytac czy dodawanie pieprzu i kurkumy do potraw i jedzenie rabarbaru może uchronic przed rakiem a nawet zabic jego komórki i dlaczego.

    1. Pestka, rabarbar (zwłaszcza po upieczeniu) jest bogaty w polifenole, jednak ilości, które w nim występują raczej nie sprawią, że osoba chora na nowotwór wyzdrowieje – raczej należy to traktować w kategoriach prewencji. Obszerna i wartościowa dyskusja na ten temat znajduje się tutaj.
      Można rzec, że w przypadku kurkumy i pieprzu sytuacja wygląda podobnie, choć różne źródła podają informacje dotyczące prewencji, inne dotyczące leczenia.

      W przypadku kurkumy substancją aktywną jest kurkumina i wiele badań wykazało, że osoby, w których diecie ilość kurkuminy jest znaczna mają niższą zapadalność na nowotwory. Szczególnie warto stosować kurkumę w przypadkach rozległych stanów zapalnych (w znacznej części to stany zapalne prowadzą do uruchomienia procesów nowotworowych w tkankach).

      Zaś co do pieprzu to zawiera on nieco kapsaicyny, która niszczy wiele komórek rakowych (więcej ma jej ostre chili) oraz piperynę, która działa podobnie do kapsaicyny likwidując najmniejsze ogniska nowotworowe.

      Podsumowując, wymienione przez Ciebie produkty są pomocne w prewencji i wg pewnych badań mogą także skutecznie likwidować małe ogniska nowotworowe.

  39. Witam.
    Chciałabym wrócić do sproszkowanych skorupek jaj.

    Ktoś wcześniej zwrócił uwagę na to, że nie powinno się gotować skorupek jaj „Wysoka temperatura powoduje rozpad przyswajalnego wapnia organicznego na nieprzyswajalny wapń nieorganiczny, więc skorupek nie można gotować”
    (źródło http://www.bioslone.pl/wapn-ze-skorupek-jaj)
    Niestety nie została udzielona odpowiedź.

    Panie Rafale, co Pan na to?

    1. Asia, spotkałem się z taką informacją u Pana Słoneckiego, ale większość materiałów, które widziałem mówiła o gotowaniu (5-10 minut) lub pieczeniu ich w piekarniku (200 stopni 10 minut).

      Niewątpliwe jest to, że podczas gotowania dostarcza się ciepła procesowego i zachodzą reakcje chemiczne (podobnie, jak zachodzą podczas ekspozycji skorupki na działanie UV z promieni słonecznych), ale nie znalazłem informacji, która potwierdzałaby znaczące obniżenie biodostępności.

      Dlaczego więc można trafić na źródła, które mówią o jedzeniu skorupek na surowo? Chodzi raczej o obalenie mitu powszechności salmonelli, która ma rzekomo „oblepiać” każde jajko od wiejskiej kury (które jak wiadomo są brudne, czasem zanieczyszczone odchodami, słomą i ziemią). Każdy, kto hodował kury wie, ze jeśli z jajkiem jest coś nie tak – kura go „wypchnie” z gniazda po to, żeby nie zarazić siebie ani pozostałych jajek. To pewne uproszczenie, (polecam artykuł u dra Mercoli) ale tak jest w istocie. Salmonella może rozmnażać się na odpowiedniej pożywce (jak każdy organizm) a powierzchnia jaja (skorupka) wcale taka przyjazna nie jest (co innego wnętrze tzn żółtko – bo i z białkiem wcale nie jest tak łatwo).

      I z tego powodu jestem zwolennikiem gotowania – gdyby okazało się, że na pożywce z białka lub fragmentu źółtka (przy niedokładnym rozdzieleniu go) w trakcie suszenia skorupek zaczaiła by się jakaś kolonia bakterii, wówczas moglibyśmy trochę pocierpieć. To raczej działanie prewencyjne, niż pewnik, że tak musi się wydarzyć (suszenie na słońcu minimalizuje powstanie pożywki dla pleśni czy bakterii, ale nie zawsze świeci słońce).

      Co ciekawe – kury z chowu klatkowego – mimo nadzoru weterynaryjnego – nie mają możliwości „wyrzucenia” swojego jajka lub w inny sposób uniknięcia kontaktu z patogenem, dlatego jajka fermowe są dezynfekowane (zazwyczaj myciem i promieniami UV).

  40. Panie Rafale, chciałam zapytać o stosowanie błonnika (np.nasiona babki płesznik lub babki jajowatej). Twierdzi się, że błonnik „sprząta” jelita i pomaga usunąć toksyny a jednocześnie „przelatuje” przez nasz organizm, bo nie zostaje strawiony. Czy przy stosowaniu diety niskowęglowodanowej (z resztą, może i każdej innej)zasadne jest zażywanie błonnika i czy rzeczywiście przynosi naszemu organizmowi same plusy (nie znalazłam żadnej negatywnej opinii). Będę wdzięczna za odpowiedź.

    1. Pani Lidio, pisałem już szerzej na temat błonnika. Generalnie nie widzę powodu, dla którego należałoby go spożywać w jego postaci nierozpuszczalnej w wodzie, a „bajka” o sprzątniu, czy działaniu błonnika jako „odkurzacza” albo „szczotki” do mnie przemawia wyłącznie przez pryzmat mikrouszkodzeń na enterocytach (komórkach jelita cienkiego). Błonnik rozpuszczalny ma tę zaletę, że stanowi pożywkę dla flory bakteryjnej i nie uszkadza tkanek podczas podróży przez przewód pokarmowy.

      I tak na logikę – gdyby błonnik był niezbędny, żaden drapieżnik nie wiódłby długiego życia ale umierał wkrótce po wyjściu ze stanu oseskowego (w przypadku ssaków).

  41. Witam
    Zgadzam się z Panem w wielu kwestiach,ale całe to zakwaszenie organizmu jest kolejnym bzdurnym wymysłem.Wszystko co ląduje w żołądku, czy to kwaśne czy alkaliczne i tak jest traktowane kwasem solnym!Czyli jest zakwaszane w celu dokładnego rozłożenia pokarmu na proste formy.W dalszej części układu pokarmowego treść żołądkowa jest alkalizowana.Picie np. dużej ilości soku z cytryn może tylko zakłócić proces trawienia,zwłaszcza ,że duża część populacji ma zbyt niski poziom kwasu solnego.Nawiasem mówiąc za przepisywanie np.Ranigastu powinno się wieszać.

  42. Dziwne, że włąsciciel bloga rok czasu nie umie odpowiedzieć na pytania czytelników. To takie niegrzeczne. Po co wchodzić gdzie nie ma odpowiedzi. :(

    1. Jaga, nie miej do mnie żalu za to, że mam mało wolnego czasu, który mogę przeznaczyć na ciągłe uaktualnianie bloga oraz aktywne dyskusje w komentarzach. Kilka faktów:

      1. Na blogu znajduje się ponad 2600 komentarzy i codziennie pojawia się średnio 3-4 nowe.
      2. Podczas pisania odpowiedzi na komentarze wymagam od siebie głębszej analizy i zastanowienia się nad treścią. To nie jest zwykłe „tak” czy „nie” albo „mi się wydaje, że…” jak to ma miejsce na wielu forach. ZAWSZE staram się udzielić kompleksowej, jasnej i rzetelnej informacji.
      3. Nie jestem etatowym blogerem i nie utrzymuję się z tego. Ten Blog jest moim hobby i ekspozycją zainteresowań, niczym więcej.
      4. Zawodowo podejmuję wiele aktywności: prowadzę szkolenia i zajmuję się także swoją stroną dotyczącą szkoleń handlowców. Tam także mam 2000 komentarzy, dziesiątki maili i kilkanaście telefonów każdego dnia od ludzi, którzy oczekują ode mnie jakiejś formy pomocy. I także tam muszę (bo nie mam innego wyjścia) podzielić swój czas, przez co część maili czy komentarzy czeka na swoją merytoryczną odpowiedź. Ale to jest moja praca.
      5. Moja ostatnia odpowiedź pod tym artykułem jest z dnia 3. marca 2014. Więc nie upłynął rok.

      Last but not least: Każdy jest inny. Różnimy się niewątpliwie tym, że mamy różne poczucie „niegrzeczności” o której wspominasz.

  43. Dzień dobry Panie Rafale.

    Z niecierpliwością czekam na Pana artykuł o witaminie B17. Wspominał Pan w którymś z komentarzy, że zamierza Pan zgłębić ten temat.
    Znam ludzi, którzy kupują gorzkie pestki moreli i jedzą je na co dzień (podają również swoim dzieciom) jako profilaktyka przeciwnowotworowa.

    Było by fantastycznie gdyby na pana blogu powstał artykuł o tej substancji.

    Pozdrawiam
    Asia

  44. A czy można w tym kontekście prosić o komentarz dotyczący nabiału? I jak się ma sprawa spożywania np. serów kozich lub owczych?
    Z góry dziękuję

    1. Yar, chętnie odpowiem, ale zanim – określę „słownik” którego będę używał: mleko to dla mnie produkt pochodzący prosto od krowy. Na targu sprzedawany zazwyczaj w plastikowych butelkach, od bab w hustach. W odróżnieniu od produktu, który znajduje się na półkach marketów (zwłaszcza ze znakiem UHT – to jest białego płynu – mieszanka wody, laktozy, odrobiny tłuszczu i białek oraz mikroelementów) potrafi się skwasić „sam z siebie” na skutek zawartych w nim bakterii kwasu mlekowego.

      Tak więc nabiał (mleko i produkty mleczne) NIE SĄ produktami zakwaszającymi, nawet jeśli środowiska vege bardzo by tego chciały. Z kilku powodów – o amfoteryczności białek już wspominałem w artykule. Ponadto – istnieje teoria, która mówi, że żywność zawierająca fosforany (mleko i jego przetwory) pozostawia reszty po trawieniu, które obniżają pH (powodują zakwaszenie. To ma z kolei powodować ubytek wapnia z buforów wapniowych organizmu (czyli kości i zębów) i prowadzić do osteoporozy (to znaczące uproszczenie, bo faktycznie za równowagę pH odpowiadają nasze nerki). Nie zaobserwowano takiego związku w żywych organizmach – nawet, gdy pH uryny było kwaśne, to systemowe pH /krew/ pozostawało niezmienne (Dietary phosphate does not have a negative impact on calcium metabolism, which is contrary to the acid-ash hypothesis).

      Osobiście unikam nabiału niezakwaszonego bo choć część badań potwierdza, że słodkie mleko służy człowiekowi, to wychodzę ze zdroworozsądkowego wniosku, że, naturalne jest, że człowiek może i powinien pić mleko swojego gatunku do czasu, kiedy przestaje być oseskiem. Tak jak inne ssaki. Każde inne zachowanie (picie mleka innego gatunku w dorosłym życiu) nie jest normalne ani naturalne. Jeśli zaś bakterie kwasu mlekowego „przerobią” w mleku kazeinę, laktozę i inne substancje – chętnie zjem ser i wypiję serwatkę w upalny dzień.

  45. Ja może tylko dodam, że od 2 tygodni popijam grzecznie sok z młodego zielonego jęczmienia. Moja silnie odczuwalna nadkwasota już mi nie dokucza. Jest dobrze. Ten sok silnie odkwasza organizm. Ma także wiele innych właściwości, które interesują mnie z uwagi na mają towarzyszkę życia czyli cukrzycę. Pozdrawiam… Halszka

    1. Halszko, cukrzyca (przynajmniej ta typu II) może złagodnieć w swoich objawach na diecie niskowęglowodanowej (wszak to one są jej przyczyną). Nie spotkałem sięnigdy z tym sokiem (nie próbowałem go, ani nie znam nikogo, kto by go spożywał), dlatego czym prędzej zrobię „research” w Internecie, a następnej wiosny (2015) zastosuję go na sobie (analizując wyniki morfologiczne krwi). O wszystkim poinformuję.

  46. Witam.

    Na wstępie chciałbym powiedzieć, że bardzo ciekawy artykuł, który wiele rozjaśnia w temacie kwasowości produktów żywnościowych i ich wpływie na kwasowość naszego organizmu.
    Natrafiłem na ten artykuł, bo szukałem informacji o tym jak walczyć z Candida albicans w układzie pokarmowym i tutaj już pojawiają się wątpliwości…
    To co wg mnie jest logiczne i spójne to:
    1) Należy ograniczyć węglowodany (bo Candida się nimi odżywia, więc próbujemy je zagłodzić). Być może warto całkiem je obciąć, ale nie wiem czy to nie jest zbyt ryzykowne.
    2) Należy jeść probiotyki, bo one zawierają bakterie, które potrafią zwalczyć plagę Candida.
    Te dwie rzeczy również Pan poleca, także tutaj sprawa jest raczej jasna, natomiast poleca Pan również, aby odkwasić organizm, a to budzi duże kontrowersje na różnych portalach i fortach internetowych. Jedni polecają zakwaszanie, inni z kolei alkalizację. Całkowita sprzeczność.
    Polecę dwa artykuły:
    http://www.holistichelp.net/blog/candidiasis-and-ph/
    http://www.thecandidadiet.com/ph-levels-candida.htm
    Wydają się być rzetelne oraz doradzają… zakwaszenie organizmu. Jako argument podają fakt, iż właśnie bakterie probiotyczne są m.in. dlatego tak pomocne w walce z Candida, bo same produkują różne kwasy (co jest faktem), więc obniżają pH jelit. To jest dość solidny argument.

    Co Pan o tym sądzi?

    Dodatkowo dotarłem do informacji:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Candidiasis#Diagnosis
    A single drop of 10% potassium hydroxide (KOH) solution is then added to the specimen. The KOH dissolves the skin cells, but leaves the Candida cells intact, permitting visualization of pseudohyphae and budding yeast cells typical of many Candida species.
    Z czego wynika, że Candida jest odporna na właśnie zasadowość (KOH jest bardzo mocną zasadą). Ciekawe to wszystko.

    Pozdrawiam,
    Paweł

    1. Panie Pawle, w tym artykule temat Candida został jedynie napomknięty (raczej jako konsekwencja zakwaszenia systemowego) i ten artykuł nie dotyczy Candidy.

      Przewód pokarmowy człowieka jest środowiskiem kwaśnym (w różnych odcinkach ma różną kwasowość). Wszystko po to, aby uniemożliwić rozwój drobnoustrojów chorobowych i innych patogenów. Tutaj zawsze będzie „kwas” ponieważ bez niego wszystkie bakterie i inne drobnoustroje ze zjedzonego pożywienia zaczęłyby się namnażać czyniąc szkody (powodując choroby).

      Z kolei ustrój człowieka (mówiąc ogólnie – ciało) może być zakwaszony lub alkaliczny. Zwyczajowo mierzy się to poprzez badanie pH moczu, krwi lub limfy.

      W zdrowym organizmie (gdzie nerki są sprawne) a dieta składająca się z produktów kwaso- albo zasadotwórczych – zawiera także składniki odbudowujące bufory wszysto działa dobrze utrzymując ustrojowe pH w normie. Jak to wygląda w praktyce: po posiłku (załóżmy, że pokarmy będą kwasotwórcze) do kwaśnego przewodu pokarmowego trafia treść pokarmowa (w tym przykładzie zakwaszająca). Następnie podczas procesu trawienia przenika przez enterocyty w jelicie cienkim do krwi i wchodzi w krwioobieg. Kwasotwórczy efekt tych składników odżywczych (a najczęściej ich metabolitów jak to ma miejsce w przypadku spożycia zasadowego alkoholu, którego metabolitem jest (zakwaszający) kwas octowy) sprawia, że krew zaczyna mieć niższe pH (zakwasza się) ale dzięki sprawnej pracy nerek (i buforów o których wspomniałem) ponownie wraca do homeostazy a zakwaszenie niejako „przekazywane” jest do moczu a mocz – wydalany. Jeśli zdrowy organizm zje później coś, co odbuduje jego bufor – system się „zamyka” i bilansuje.

      Tak więc jeśli dieta zawiera wyłącznie produkty kwasotwórcze (albo zasadotwórcze, choć powszechniejsze są te kwasotwórcze) a to dzisiaj powszechne (cukier, mąka, łatwoprzyswajalne węglowodany) wówczas organizm – aby utrzymać równowagę – korzysta z tzw. buforów (np. wapniowego, m.in. z kości).

      I nie ma problemu, jeśli ten bufor jest co jakiś czas odbudowywany (czyli zjadamy to co sprzyja jego ponownemu „wypełnieniu”). Jeśli jesteśmy na monodiecie, która tylko wykorzystuje bufor – on w końcu się wyczerpie. I kiedy się wyczerpie – organizm nie ma z czego wyrównywać skutków kwasotwórczej diety – w efekcie prowadzi to do zakwaszenia całego ustroju. Zakwaszenie jest permanentne, stałe, obecne w krwi, moczu i limfie oraz w cytozolu (cytoplazma komórkowa). Podkreślę – dochodzi do niej w sytuacji DŁUGOTRWAŁEGO spożywania produktów, które są kwaso/zasadotwórcze i przy jednoczesnym braku pokarmów odbudowujących bufory. Oczywiście, zakwaszenie systemowe może spowodować jakaś choroba, przykładem może być choroba alkoholowa (vide kac i metabolizm alkoholu etylowego).

      Ten przydługi wstęp był po to, żeby rozdzielić dwie sprawy: kwasowość/zasadowość systemową od tej w przewodzie pokarmowym.

      Co do odporności Candida: wg wielu badań Candida jest wstanie przetrwać w bardzo szerokim spektrum pH – do 2 do 10 przy czym wzrastanie występuje od 4 do >7. Dopóki Candida znajduje się w „zagrodzie” zbudowanej z innych bakterii acidofilnych (tworzących kwasy) to pozostaje niejako w ryzach. Nawet, gdy zakwaszenie w przewodzie pokarmowym jest bardzo wysokie, Candida emituje toksyny (amoniak), które podnoszą pH (alkalizują) aby umożliwić sobie lepsze warunki bytowania.

      To wszystko pokazuje, jak ważna jest równowaga bioflory w naszym organizmie. Jeśli pożywienie, które zjadamy nie będzie sprzyjało bakteriom kwasotwórczym, wówczas będzie ich mało, co sprawi, że Candida się rozwinie ponad miarę. Jeśli zaś dieta będzie sprzyjać bioflorze acidofilnej, wówczas Candida będzie utrzymywana w ryzach.

      Balans pH dotyczy też wielu innych groźnych dla ludzi organizmów. Przykładowo, pałeczka okrężnicy (E. coli) żyjąca w naszym przewodzie pokarmowym staje się problemem (patogenem) w środowisku zasadowym, ale kiedy jest ono kwaśne wówczas pomaga produkować witaminę K. Z kolei inne mikroby (jak np. Helicobacter pylori) potrafią przetrwać w bardzo kwaśnym środowisku (kwas solny w żołądku).

      Last but not least: oddziaływanie bioflory na organizm człowieka – i w drugą stronę – organizmu człowieka na bioflorę jest najmniej zbadanym zaganieniem mimo, że ma największy wpływ na zdrowie ludzi z wszystkich znany czynników.

      PS. Zaczynam dochodzić do wniosku, który już kilka razy w komentarzach się pojawił – piszę zbyt „prosto” (używam za dużo uproszczeń) i nie do końca rozwijam zagadnienia, co sprawia, że dla wielu osób czytających moje artykuły stają się niezbyt czytelne. Mam dylemat – postota przekazu czy siła precyzji i dokładności? :)

  47. witam panie Rafale i wszystkich czytelników tego jakże świetnego bloga.
    pytanie odnośnie tematu: jak to jest z prawidłowym ph moczu? spotkałem się z różnymi wartościami. że może być lekko kwaśne i nawet powinno bo uniemożliwia rozwój bakterii, poddają też zakres od kwaşnego do zasadowego w zależności od tego co się jadło lub spotkałem się że powinien mieć ph 7-7,4. jaka wartość jest prawidłowa? czy można w ogóle liczyć na konkretną zdrową wartość?
    pytanie stąd iż ostatnio spotkałem się z pewną metoda odkwaszania, oczyszczania i odżywiania organizmu. i w pierwszym etapie się odkwasza organizm poprzez wyeliminowanie lub ograniczenie produktów najbardziej kwasotworczych plus suplementacje mineralami zadadowymi (wapń, magnez, sod molibden i chyba fosfor) plus dużo wody(do 3 litrów) i jakąś tam cherbatke by wydalac te kwasy i toksyny. codziennie na czczo bada sie ph moczu i dąży się do ph 7-7,4. jesli się taka wartość utrzyma przez 5 dni przechodzi się do odchudzania. efekty świetne. ale czy to napewno zdrowe i czy tak wysokie ph moczu jest prawidłowe i pożądane. czy. może taka wartość musi być utrzymana bo wtedy to świadczy o odkwaszeniu??

  48. Przede wszystkim dziękuję za tak szeroki komentarz. Teraz już jest dla mnie jasne co miał Pan na myśli pisząc o ustrojowym zakwaszeniu.

    Myślałem nad tym tematem i próbowałem dotrzeć do źródeł, które by mi wyjaśniły moje wątpliwości, ale jakoś niespecjalnie mi się to udało. Zatem znów napiszę bardziej o moich dylematach niż rzetelny kawałek wiedzy…

    1) Wciąż niekoniecznie umiem dostrzec powiązanie między odkwaszaniem organizmu, a walką z Candidą. Chyba, że Pan miał na myśli walkę w dość zaawansowanej sytuacji, tj. pacjent ma permanentne zakwaszenie ustroju (bufory się pokończyły) i wtedy dla mnie jest zrozumiałym, że należy podnieść ph krwi do standardowego (którego widełki wcale nie są szerokie). Niemniej jednak to jest po prostu powrót do zdrowia, który jest zalecany w każdej możliwej sytuacji.
    Natomiast jak czyjaś krew ma ph w normie, to z jednej strony rozumiem, że w idealnym scenariuszu należy jeść pokarmy, których metabolity mają identyczne ph jak krew – po prostu zwalniamy organizm z dodatkowej pracy polegającej na korygowaniu ph krwi. Jednak jak to się może przyczynić do walki z Candidą to w sumie nie wiem. Zastanawiałem się na jednym aspektem: otóż aby odkwasić organizm będziemy jedli produkty, których metabolity są alkaliczne, pojawią się owe metabolity w naszym jelicie cienkim i pójdą do krwi. Pojawia się pytanie: czy w ten sposób one mimowolnie nie podniosą również ph samego jelita cienkiego? Próbowałem tutaj coś znaleźć, ale nie umiem odpowiedzieć na pytanie na ile w sposób istotny mogą podnieść ph jelit. Jeśli by jednak trochę podniosły owo ph, to [zgodnie z linkiem, który Pan w komentarzu podał] byłoby to dla nas kontrproduktywne, bo byśmy tylko ułatwili alkalizację środowiska dla Candidy (on sam miałby z tym mniej roboty).
    Zatem jeśli by to była prawda, to nasuwa się przypuszczenie, czy u osób których ph krwi jest w porządku oraz które mają pełne bufory (czyli mówiąc w skrócie: są one względnie zdrowe), nie byłoby lepiej jeść rzeczy, które mają kwaśne metabolity, aby w ten sposób trochę obniżyć ph jelit i pomóc bakteriom w walce z Candidą?

    2) Druga rzecz nad jaką się zastanawiałem, to czy jest coś takiego jak 'sumaryczne ph organizmu’. Na przykład jemy cytrynę, która jest kwaśna (czyli ma w sobie więcej kwasowości niż zasadowości). Jej metabolity wiemy, że są alkaliczne, czyli organizm tak ją rozbiera, że do krwi idą te jej „części”, które są alkaliczne (więc mówimy, że cytryna zadziałała alkalizująco na ustrój). No dobrze, ale skoro cytryna była oryginalnie kwaśna, to co się stało z jej „częścią” kwaśną? Albo poszła gdzieś indziej do organizmu albo została wydalona. I tutaj również nie dotarłem do odpowiedzi na to pytanie.

    Gdyby Pan znał jakąś książkę, w której byłoby opisane, w miarę prostym językiem, jak wygląda trawienie u ludzi, jakie procesy wtedy zachodzą, jak one są powiązane, to proszę o tytuł i bardzo chętnie przeczytam:)

    Jeśli mógłbym się jeszcze odnieść do końcówki Pana wpisu. Ja bym oczywiście wolał precyzję i dokładność, niemniej jednak mam świadomość, że wtedy mogłoby ubyć Panu czytelników, zatem tego na pewno nie będę doradzał. Wydaje mi się, że znalazł Pan fajny sposób pisania, który przyciąga bardzo wiele osób. Wg mnie warto się go trzymać, a jeśli by Pan miał ochotę i siłę coś dodać w kierunku osób takich jak np. ja, to ciekawym pomysłem wydaje się być np. dodanie paru bardziej fachowych zdań pod koniec każdego wpisu, które doprecyzują te zagadnienia, które Pan w danym artykule uprościł. Wtedy byłby i wilk syty i owca cała:)

    PS
    Odpisuję jako 'zwykły komentarz’, bo gdy klikałem „odpowiedz” pod Pana wpisem, to nic się nie wyświetlało…

  49. Dzień dobry,
    Świetny blog, przeczytałem już większość. Sporo istotnych informacji jest w komentarzach, może zechciałby Pan zbierac je i dodawac do głównego artykułu?:) Oczywiście to zabiera czas, rozumiem :)

    Mam pytanie odnośnie octu, w szczególności octu jabłkowego, wiem, że wspomaga trawienie, pity przed posiłkiem pobudza apetyt, ale mam pytanie o jego wpływ na ph. Czy ma on podobne własściwości do cytryny? w zołądku ph niskie ale potem wysokie, alkalizujące?

    Znalazłem takie coś na jednej ze stron:
    „How can Vinegar be Alkaline?

    When you categorize foods you need to know that there are 2 properties of food that must be considered.

    Foods are acidic or alkaline. This refers to the acid or alkaline that is contained in the food.
    Foods are also acidic or alkaline forming. This refers to the affect that digesting them has on the pH balance of your body.

    The fact is, vinegar has both acidic properties and alkaline properties that can come to play depending on the circumstances. (as do other fruits) In this case, digestion is the circumstance that applies. (see item number 2 above)

    Any food, including vinegar, undergoes oxidation when digested by your body. This oxidation process turns vinegar alkaline because that is it’s natural state even though it „contains” malic acid and acetic acid. (Other foods may become more acidic when digested.)

    Remember I said your body’s pH balance is more acidic when you are sick? The alkaline effect of digested apple cider vinegar has the ability to „nudge” an acidic body towards a more alkaline (healthy) state, so ….”

    „Apples are Alkaline
    That is their nature.
    When they are turned into apple cider vinegar they contain malic acid and acetic acid but their true nature is still alkaline.
    As you know the process of digestion involves adding some very strong acid to the food. If we were to consider only property number 1 above, wouldn’t this make all foods acidic? After all they all contain lots of acid while they are being digested.”

    Pozdrawiam i prosze o więcej!

  50. nieco dziwne że węglan wapnia ma być lepiej przyswajalny ze względu na porowatość niż „sztuczny” węgla wapnia.
    CaCo₃ + 2 HCl ⇒ CaCl₂ + H₂O + CO₂

    ze względu na intensywność powyższej reakcji skutek będzie „co najmniej” podobny

    poza tym to ten sztuczny węgla wapnia jest bardziej rozdrobniony, nie wiem co znaczy blokowy, może chodziło o krystaliczny ale to bez znaczenia dla wypierania grupy słabszego kwasu ze związku.

  51. O czym świadczy „kopanie” mnie przez różne urządzenia, np kserkopiarkę, drzwi mojego samochodu? prawie zawsze.

  52. Witam. Najpierw odpowiedź dla Ewelli.Prawdopodobnie jesteś „kopana” dlatego,że nosisz ubrania z tworzyw sztucznych,ktore pocierając sie jodna warstwa o drugą elektryzuje się /czyli wytwarza ładunki elektryczne./ i t.d.
    Pozdrawiam.

  53. Witam. Z zainteresowaniem przeczytałem wiele komentaży. Jednak czuje wielki niedosyt.Dlaczego ?.Dorobiłem się raka prostaty. Próbowałem wiele opcji leczenia także sody z miodem.Na przykład pijąc na czczo 1 łyżeczkę sody + jedną miodu + ciepła woda 2 x dziennie przez miesiąc i nic.Dbałem rownież o odpowiednie odżywianie,sprawdzałem ph – było w granicach 7,7,5 i nic.
    Jeżeli jest na blogu ktoś kto naprawdę może pomóc to proszę o odpowiedź ale tylko pewniaki żadne gdybanie.

    Pozdrawiam. Ryszard.

  54. Witam, znam te zasady fizyki;) sęk w tym że lubuję się w bawełnie, nie cierpię poliestru choć dzisiaj trudno go zupełnie wyeliminować z życia :/ już nawet zastanawiałam się nad barwnikami?

  55. Do Ryszard 1.
    Proszę sprawdzić sobie poziom witaminy D.
    Zacząć brać witaminę C.
    Wyrzucić z kuchni mąkę i jej pochodne tzn. chleb, bułki,makarony itp., cukier, sól jeśli jest to ta tradycyjna ze sklepu i zastąpić ją solą himalajską.
    Wywalić chemię z domu, dotyczy to zarówno kosmetyków, jak i chemii gospodarczej.
    To oczywiście tak po krótce.
    Proszę wejść na tę stronę i popytać o więcej autorkę tego bloga:
    http://www.akademiawitalnosci.pl/
    Obejrzeć te filmiki:
    CUD TERAPII DOKTORA GERSONA
    https://www.youtube.com/watch?v=aC8vXde5fY8
    https://www.youtube.com/watch?v=Gl7YE3c7TC4
    Ukryte terapie, cz. 1 – Jerzy Zięba
    https://www.youtube.com/watch?v=4fhezw-8_pM
    I najważniejsze być dobrej myśli, jak to powiedział Andreas Moritz – Rak nie jest chorobą. Warto sięgnąć po jego książkę:
    http://allegro.pl/rak-nie-jest-choroba-andreas-moritz-i5789802994.html
    Wyjdzie Pan z tego, jeśli posłucha Pan tych mądrych ludzi.
    Pozdrawiam, życząc dużo zdrowia i optymizmu.

  56. Witam Krzysztofie. Dziękuję za odpowiedź. To wszystko o czym piszesz już ćwiczyłem.Jestem od lutego tego roku na diecie pilnuję się.Sól witamina C oraz wszystko o czym piszesz jest na porządku dziennym.Jedynie nie sprawdzałem poziomu witaminy D.Dodam,że bardzo lubię przebywać na powietrzu jak i na słońcu. Wynik PSA od stycznia utrzymuję w granicach ok.5,5.Jestem oczytany.Nie wiem jakie są opinie o witaminie „kwas L- askorbinowy” Piłem z ciepłą wodą 1 litr wody 3/4 łyżeczki kwasu.Jeszcze mam optymizm,tylko nie wiem na ile go wystarczy?.
    Pozdrawiam.

  57. Świeta racja. Pod każdym słowem mogę się podpisać z własnego doświadczenia. Ja z zawieszeniem walczyłam 6miesiecy. Cieeeeeeeeee…zko było. Dopiero po 3-4muesiacach były efekty mojej walki z tym
    okropienstwiem. Ale nie poddałam się i dziś mogę powiedzieć że udało mu się i czuję się jak młody Bóg :)poprostu super!

  58. Skorupek jaj nie mozna traktować wrzątkiem a juz szczególnie długo gotowac, wytrąca się bowiem wtedy nieprzyswajalny wapń nieorganiczny i droga do miazdzycy, kamicy oraz zapalenia stawów gotowa. Co więcej ów nieorganiczny wapń powoduje utratę własnych rezerw wapnia i na dłuższą metę suplementacja gotowanymi skorupkami jaj przyniesie skutek odwrotny od zamierzonego. Tak więc skorupki wyłącznie dokładnie myjemy (to samo robimy wszak z warzywami na surówki i soki), jak ktoś się strasznie boi salmonelli, to sobie moczy w srebrze koloidalnym, przeciera spirytusem albo roztworem citroseptu, suszymy i mielemy.

    Strach przed salmonellą
    Ten pradawny sposób uzupełniania w organizmie wapnia został prawie całkowicie zaniechany ze względu na rozpowszechniany przez propagandę strach przed Salmonellą. Trzeba wiedzieć, że Salmonella nie jest bakterią chorobotwórczą, więc nie wywołuje choroby infekcyjnej. Tak zwane zatrucie Salmonellą jest zatruciem pokarmowym spowodowanym antygenami wchodzącymi w skład komórek tych bakterii. Pojedyncze bakterie nie są w stanie spowodować zatrucia pokarmowego. Żeby było ono możliwe, Salmonella musi występować w dużych ilościach, a więc musi się rozmnożyć na odpowiedniej pożywce. Jako pożywkę Salmonella preferuje potrawy zawierające surowe jaja – majonezy, kremy, lody, a także galaretki, pasztety, pierogi. Skorupki jaj nie są pożywką dla tych ani innych bakterii, więc w zupełności wystarczy dokładnie je umyć. http://portal.bioslone.pl/porady-medycyny-ludowej/wapn-ze-skorupek-jaj

  59. badanie kwasowości moczu by określić stopień zakwaszenia organizmu jest bez sensu.
    Jest presja ze strony naturoterapeutów, by pH moczu było raczej zasadowe niż kwaśne.

    Takie myślenie nadaje się na śmietnik.

    Dlaczego?

    Przede wszystkim dlatego, że normalne pH moczu jest lekko kwaśne. Wynosi około 6 – wiadomo z fizjologii.

    Ale w gruncie rzeczy nie to jest najważniejsze…

    Wiadomo, że nerki uczestniczą w utrzymywaniu równowagi kwasowo-zasadowej.

    Po pierwsze, usuwają nadmiar kwaśnych składników krwi z przemian metabolicznych.

    A po drugie, usuwają też nadmiar zasadowych składników, by krew nie była zbyt alkaliczna.

    I ponieważ skład diety bywa różny, to raz mamy pH moczu 5, a raz mamy 8. Te skoki są NORMALNE. Ściśle biorąc, fizjologia lekarska Halla i Guytona informuje, że normalne pH moczu waha się między 4,5 a 8.

    Skąd więc twierdzenia, że kwaśne pH moczu jest złe?

    Co więcej, warto zauważyć, że w drogach moczowych żyją bakterie. Jeśli alkaliczne pH moczu utrzymuje się zbyt długo, to następuje przerost tych bakterii.

    Skutki? Zakażenie E.coli, pałeczką ropy błękitnej i innymi bakteriami. Zakażenia te częściej rozpoznaje się w praktyce klinicznej u osób z przewlekle zasadowym moczem.

    Więc uważajmy, jak ktoś pisze, że trzeba jeść tak, by mocz był alkaliczny. Idąc za taką radą krzywdę sobie wyrządzimy.

    Trzeba się stosować tylko do tych rad o zdrowiu, które są udowodnione – oparte na fizjologii i biochemii człowieka.

  60. Bardzo dziękuję za artykuł. A dlaczego skorupki muszą być od kur chowanych bez paszy? Chyba trudno znaleźć takie kury, nawet ekologiczne są nią karmione.

  61. Co to jest indeks zasadowy bo w googlach nie znalazłem? Przecież nie pH, które nie może osiągać wartości 89. No i jaki niby odczyn ma sok z cytryny? Czyżby nie kwaśny? Papierek lakmusowy mówi co innego. Proszę pisać jaśniej i konkretniej. Z tego artykułu nic nie wynika.

  62. Hej, mam pytanie, jakie znaczenie ma pH tego co jemy skoro wsystko trafia do zołądka i do kwasu żołądkowego co jest mega silnie kwasowe? Ten kwas żołądkowy nie neutralizuje do swojego pH wszyskiego co jemy?

    1. Rafał, przepraszam za trudności – jestem w trakcie przenoszenia strony i dlatego komentarze pojawiają się z opóźnieniem. Kwas solny w żołądku faktycznie silnie zakwasza treść pokarmową. Jednak nie penetruje tej treści do końca – jest skazany na to, co zrobi jama ustna (zęby, język). Zatem nawet, jeśli jesz tylko zasadowy pokarm (w uproszczeniu – roślinny) to w najlepszym wypadku jesteś w stanie rozgryźć go do poziomu tkanek (a nie cząsteczek). Rolą tego kwasu solnego jest umożliwienie pracy pepsynie (trawienie białek) oraz swoista „sterylizacja” pożywienia. Później pokarm (kwasowe słodycze czy zasadowa cebula) wędruje dalej – i tam, w procesie przyswajania i trawienia odbywa się np. przyswajanie z naszej cebuli substancji które alkalizują (krew musi mieć alkaliczne pH) albo zakwaszają (i np. przez to zmniejszając bufor wapniowy zawarty w kościach co prowadzi do osteoporozy).
      Faktycznie jest tak, że część zasadowego pokarmu, który trafi do kwaśnego żołądka będzie zamieniona w sole w reakcji zobojętniania. Aby uzyskać homeostazę (czyli stan kwaśny jeśli chodzi o żołądek) to wyprodukuje on więcej kwasu solnego aby zachować prawidłowe środowisko dla pepsyny i „zdezynfekować” treść pokarmową.

Skomentuj Sylu Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *